wtorek, 15 listopada 2011

Słowo Boga

   

   Jest jedyna taka księga, która w pełnym autorytecie i bezwzględnie nazywa samą siebie Słowem Bożym, księga nie mająca sobie równych. Nie powstało w historii ludzkości Pismo tej miary i nigdy nie powstanie. Zawiera zapis historyczny, który mimo zajadłych ataków podważających jego wiarygodność broni się sam (szczególnie w okresie Oświecenia, a także po Rewolucji Francuskiej, ludzie mający się za oświeconych w XIX wieku ośmieszali biblijne „baśnie”, aż do czasu pierwszych odkryć archeologicznych na Bliskim Wschodzie). Zawiera proroctwa, spełniające się po wiekach z niesamowitą dokładnością. Jest źródłem niezrównanej mądrości, nauki, która często nie jest wygodna dla człowieka, lecz jasno wykładającej prawdę o stanie faktycznym ludzkości, bez owijania w bawełnę. Przede wszystkim jednak, jako jedyna księga na ziemi skoncentrowana jest na osobie Boga, nazywając samą siebie Słowem Boga. Autorytatywnie stwierdza, że jest prawdziwym Słowem Bożym jedynego Boga i jest wiarygodną zwiastunką Jego woli względem każdego człowieka!
Nie pomija żadnego aspektu człowieczeństwa, równocześnie w pełni wyrażając cel Boży, Jego zamysły, całą Jego wolę.
Czy możemy więc zlekceważyć tak potężne świadectwo? Tak! Jeśli lekceważymy Boga! W przeciwnym wypadku podejdziemy do niego z głębokim szacunkiem i czcią! Jeśli przyświeca nam świadomość, że Biblia jest Słowem Boga, każde zawarte tam słowo, każde zdanie stanie się dla nas pełnym mocy, żywym świadectwem, wstrząsającym ostrzeżeniem, powalającym pocieszeniem, objawieniem Ojcowskiej miłości, będzie dosłownie wszystkim! Jeżeli Biblia jest jedynym wiarygodnym zapisem Ducha Świętego, czy można poprzestać na pobieżnym zapoznaniu się z jego treścią? A skoro Bóg jest źródłem życia, które kołacze się w naszych ciałach, staje się jasne, że rozmijając się z jego Słowem, rozmijamy się z sensem naszego istnienia! To nie jest sucha teologia, to sprawa życia lub śmierci!
    Biblia to księga profetyczna w pełnym tego słowa znaczeniu, lecz istotne znaczenie proroctw nie podlega dowolnemu wykładowi. Nie można posługiwać się humanistycznymi interpretacjami w celu wyjaśnienia głównych myśli zawartych w proroctwach biblijnych. Pochodzą one z głębi Ducha Bożego i zawierają Jego myśl, a więc to On może być jedynie ich wykładowcą. Chybione celu jest stosowanie przyjętych w literaturoznawstwie metodologii badań, sposobów analiz tekstów literackich w odniesieniu do proroctw biblijnych. Duch prorocki Biblii jest Duchem objawiającym Boże myśli, zamiary i postanowienia:

„Przede wszystkim pamiętajcie, że nie można dowolnie wyjaśniać żadnej wypowiedzi proroka w Piśmie. Bo nie z woli człowieka głoszone były niegdyś proroctwa, lecz natchnieni Duchem Świętym przemawiali święci ludzie Boży.” (2 Piotra 1,20-21)

Objawienie takie można otrzymać jako dar od Boga:

„Przeto zginam kolana przed Ojcem, od którego wywodzi swoją nazwę wszelki ród w niebie i na ziemi, żeby pozwolił wam według bogactwa swej chwały, przez Ducha swojego, umocnić w sobie wewnętrznego człowieka, aby Chrystus zamieszkał w waszych sercach przez wiarę, zakorzeniając i ugruntowując w (was) miłość. Wtedy będziecie mogli wraz ze wszystkimi świętymi zgłębić (swoim) umysłem Szerokość i Długość, Wysokość i Głębokość oraz poznać miłość Chrystusa, która przewyższa wszelką wiedzę i osiągnąć całą pełnię (darów) Bożych. Temu, który działającą w nas mocą może uczynić daleko więcej niż to, o co prosimy lub co pojmujemy, chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie przez wszystkie pokolenia, na wieki wieków. Amen.” (Efez. 3, 14-21)

„(Modlę się), aby Bóg naszego Pana Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia dla Jego poznania. Niech otworzy oczy (waszego) serca, abyście wiedzieli, czym jest wasze powołanie do nadziei, czym jest bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych, czym jest niewysłowiony ogrom Jego mocy dla nas wierzących.” (Efez. 1, 17-19)

Nasze poznanie Boga jest ograniczone, dlatego Bóg musi nam dać Ducha mądrości i objawienia.

„Przecież to wszystko moja ręka uczyniła tak, że to wszystko powstawało – mówi Pan. Lecz ja patrzę na tego, który jest pokorny i przygnębiony na duchu i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa”. Izajasz 66,2


piątek, 10 czerwca 2011

Czy myślisz o samobójstwie?

Wychodząc na tzw. „ulicę”, czyli tam, gdzie przemieszczają i rozmijają się ze sobą ludzie, mogę uchwycić jedynie mgnienie istnienia, które być może widzę pierwszy i ostatni raz. Przejmująca jest myśl, że wtapiają się w codzienną aktywność społeczeństwa również ludzie noszący w sobie rozdzierające myśli, chowane przed całym światem. A jest też tak, że zamykając się w swoim kącie, wylewają gorycz i rozpacz na nieme i obojętne „cztery ściany”. Jakże smutna jest samotna walka z natrętnymi, uporczywymi myślami: „skończ z sobą!”, „czy kogoś obchodzą twoje kłopoty?”, „to wszystko jest ponad moje siły, wszystko stracone”... gdzieś w środku głowy wyje bezdźwięczny skowyt: „zabij się! Wszystko się skończy! Uwolnisz się!”

Żyjemy w świecie, w którym trzeba być zawsze gotowym na totalny kryzys, w każdym obszarze egzystencji. Stabilna sytuacja materialna może nagle, w jednej chwili, załamać się na skutek potężnego krachu w gospodarce, z dnia na dzień spokojne i wygodne życie, może zmienić się w pasmo nieszczęść i tragedii. Dosłownie wszystko, na czym człowiek chciałby oprzeć swoje szczęśliwe życie, jest niestabilne: zdrowie, praca, miłość drugiego człowieka, przyjaźń, zabawa, dobrobyt, powodzenie. Nie odkrywam żadnej rewolucyjnej prawdy, ale myślę, że potrzeba przyjąć raz na zawsze ten fakt, że realny świat nie jest rajem! Wręcz przeciwnie, urodziliśmy się po to, aby pokonać przeciwności. Już w pierwszych chwilach naszego istnienia napotkaliśmy opór, życie rodzi się w bólach. Powtórzmy to sobie, musimy być przygotowani na totalny kryzys!

Ale, czy słaba istota ludzka jest w stanie znieść to wszystko? Gdzie są granice wytrzymałości słabej tkanki ludzkiej? Skąd czerpać siły, gdy wszystko wokół wali się w gruzy?

Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, i czemu jęczysz we mnie? Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać: On jest zbawieniem moim i Bogiem moim. A we mnie samym dusza jest zgnębiona, przeto wspominam Cię z ziemi Jordanu i z ziemi Hermonu, i z góry Misar. Głębia przyzywa głębię hukiem Twych potoków. Wszystkie twe nurty i fale nade mną się przewalają. Za dnia udziela mi Pan swojej łaski, a w nocy Mu śpiewam, sławię Boga mego życia. Mówię do Boga: Moja Skało, czemu zapominasz o mnie? Czemu chodzę smutny, gnębiony przez wroga? Kości we mnie się kruszą, gdy lżą mnie przeciwnicy, gdy cały dzień mówią do mnie: Gdzie jest twój Bóg? Czemu jesteś zgnębiona, moja duszo, i czemu jęczysz we mnie? Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać: On jest zbawieniem moim i Bogiem moim.
Psalm 42, 6-12

Życie to nie byle jaki dar. Jest drogo okupiony. Jesteś w posiadaniu czegoś, co przewyższa wszelkie skarby tego świata.

Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko przez nie powstało, a bez niego nic nie powstało, co powstało. W nim było życie, a życie było światłością ludzi. A światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła. Wystąpił człowiek, posłany od Boga, który nazywał się Jan. Ten przyszedł na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy przezeń uwierzyli. Nie był on światłością, lecz miał zaświadczyć o światłości. Prawdziwa światłość, która oświeca każdego człowieka, przyszła na świat. Na świecie był i świat przezeń powstał, lecz świat go nie poznał. Do swej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli. Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego, którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga. A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas, i ujrzeliśmy chwałę jego, chwałę, jaką ma jedyny Syn od Ojca, pełne łaski i prawdy.”
Ewangelia wg Jana 1, 1-14

Gdy nieunikniony kryzys (bo kryzys, taki, czy inny, nadejdzie!) zacznie ściskać twoje serce, bądź pewny, bądź pewna, że jesteś w najwłaściwszym dla siebie miejscu. To co naprawdę żyje, rodzi się w bólach! Niech to doprowadzi cię do bram prawdziwego szczęścia, które nawet nie śni się ludziom, goniącym co dzień za pieniędzmi.

Tę przypowieść powiedział im Jezus, lecz oni nie zrozumieli tego, co im mówił. Wtedy Jezus znowu powiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, Ja jestem drzwiami dla owiec. Wszyscy, ilu przede mną przyszło, to złodzieje i zbójcy, lecz owce nie słuchały ich. Ja jestem drzwiami; jeśli kto przeze mnie wejdzie, zbawiony będzie i wejdzie, i wyjdzie, i pastwisko znajdzie. Złodziej przychodzi tylko po to, by kraść, zarzynać i wytracać. Ja przyszedłem, aby miały życie i obfitowały. Ja jestem dobry pasterz. Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce. Najemnik, który nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc wilka nadchodzącego, porzuca owce i ucieka, a wilk porywa je i rozprasza, ponieważ jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobry pasterz i znam swoje owce, i moje mnie znają.”
Ew. wg Jana 10, 6-13

Nic, dosłownie nic nie zdoła wprowadzić człowieka na pastwiska wnoszące w jego duszę prawdziwy pokój, z wyjątkiem Tego, który jest Pokojem, Życiem, Prawdą, Pasterzem.

Rozpacz, której doświadczasz, kryzys, przez który przechodzisz, smutek, w którym jesteś, cierpienie, które wydaje się nie kończyć... życie, które masz, to klejnot, musi zostać poddany próbom, aby lśnił, lecz zaufaj Jezusowi Chrystusowi, którego życie zostało zgniecione, rozszarpane dla ciebie... abyś ŻYŁ NAPRAWDĘ!

Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego. Lecz on nasze choroby nosił, nasze cierpienia wziął na siebie. A my mniemaliśmy, że jest zraniony, przez Boga zbity i umęczony. Lecz on zraniony jest za występki nasze, starty za winy nasze. Ukarany został dla naszego zbawienia, a jego ranami jesteśmy uleczeni. Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. Znęcano się nad nim, lecz on znosił to w pokorze i nie otworzył swoich ust, jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. Z więzienia i sądu zabrano go, a któż o jego losie pomyślał? Wyrwano go bowiem z krainy żyjących, za występek mojego ludu śmiertelnie został zraniony. I wyznaczono mu grób wśród bezbożnych i wśród złoczyńców jego mogiłę, chociaż bezprawia nie popełnił ani nie było fałszu na jego ustach. Ale to Panu upodobało się utrapić go cierpieniem. Gdy złoży swoje życie w ofierze, ujrzy potomstwo, będzie żył długo i przez niego wola Pana się spełni. Za mękę swojej duszy ujrzy światło i jego poznaniem się nasyci. Sprawiedliwy mój sługa wielu usprawiedliwi i sam ich winy poniesie.”
Izajasz 53, 3-11

A więc żyj, wytrwaj, zaufaj, uwierz. Bóg jest po twojej stronie. Udowodnił to... na krzyżu!


Wiedza i Mądrość

Czym jest wiedza w Królestwie Bożym ?



Przede wszystkim chcę powiedzieć, że mam głęboki szacunek dla wielkich ludzi. Podziwiam tych, którzy udowodnili, że ich wiedza i talent może w praktyczny sposób służyć innym. Czy oglądaliście film „ Waleczne serce”? Już sam tytuł jest inspirujący. Postawa bohaterskiego Szkota walczącego o swoją wolność skłania do głębokich przemyśleń. Człowiek ten w odróżnieniu od swoich niewykształconych rodaków władał kilkoma językami, był obeznany w sztukach wojennych, obracał się wśród wielkich osobistości. Lecz czy zdobyta przez niego wiedza skłoniła go do tego, by pogardzać swymi niepiśmiennymi i niewykształconymi rodakami? Nie! I to jest godne podziwu. To jest mądrość, o której czytamy w księdze Przysłów Salomona. Człowiek posiadający wielką wiedzę i w którego piersiach bije waleczne serce, nigdy nie pogardzi innym człowiekiem, nawet gdyby ten był w oczach świata niczym. To właśnie waleczność serca legendarnego Szkota pomogła mu wykorzystać wiedzę, aby podnieść ducha odwagi w swoim narodzie i wyzwolić w sercach ludzkich pragnienie wolności. Wiedza w jego umyśle była na usługach mądrości, która była w jego sercu. Mądrość i odwaga w jego sercu były na usługach miłości, którą żywił do swoich najbliższych. Przykładów podobnej szlachetności jest wiele w historii świata. Chcą powiedzieć, że wiedza jest niezmiernie użyteczna jeśli jest właściwie wykorzystana. Z drugiej strony nasuwa się pytanie, o czym świadczy postawa człowieka, który zdobyte przez siebie wykształcenie wykorzystuje do dyskryminowania tych niewykształconych i gardzenia nimi? Kiedy człowiek z powodu posiadanej wiedzy oddziela oświeconych od „szarej masy” popełnia grzech opisany w Jakuba 2:2-9. Czy naprawdę długie godziny spędzone na zdobywaniu wiedzy mają na celu nakarmienie serca pychą i wzgardą dla innych? Jaki jest cel posiadania wiedzy? Czy jest nam potrzebna po to by prowadzić niekończące się, wyszukane konwersacje? Czy jedynym pożytkiem z naszej wiedzy dla innych ludzi jest ich poniżenie, odrzucenie? Nie muszę nikogo przekonywać o tym, że nasz Pan Jezus Chrystus posiadał wszelką wiedzę. Możemy podziwiać jego mądrość, która daleko przewyższała salomonową. Czy Pan Jezus szukał poklasku wśród poważanych, wykształconych mężów gardząc tzw. pospólstwem ? Czy ktokolwiek w jego otoczeniu czuł się zażenowany z powodu swej niewiedzy? Czy wszechstronna wiedza jaką posiadał spowodowała, że chodził z wysoko zadartym nosem? Spójrzmy na postawę Pana: „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej” Filipian 2,6-8. Bądźmy naśladowcami Boga, jako jego dzieci umiłowane. Niech WŁADZA będzie w rękach miłości, a wiedza niech służy pomocą w celu podniesienia poniżonych. Pan Jezus, będąc najmądrzejszym człowiekiem żyjącym na ziemi, oddał życie za najuboższych. Wiedza połączona z pychą nie przynosi żadnego pożytku. Historia uczy nas, że ci, którzy posiadali wiedzę i gardzili ludźmi przyczynili się do największych zbrodni popełnionych w dziejach ludzkości. A więc zdobywajmy wiedzę, ale bądźmy mądrzy i kierujmy się miłością.


niedziela, 5 czerwca 2011


Grzech czy choroba?



Grzech - definicja

Zniewolenie, związanie, przymus, pożądanie. Grzech jest wykroczeniem przeciw rozumowi, prawdzie, prawemu sumieniu; jest brakiem prawdziwej miłości względem Boga i bliźniego z powodu niewłaściwego przywiązania do pewnych dóbr. Rani on naturę człowieka i godzi w ludzką solidarność. Został określony jako "słowo, czyn lub pragnienie przeciwne prawu wiecznemu”.

Karą za grzech jest śmierć! Rzym. 6,23.

Grzech pociąga, nęci, przymusza, doprowadza do złamania granic przyzwoitości, prawości, rozsądku – jak powiedział Bóg do Kaina: „...jeśli nie będziesz czynił dobrze, u drzwi czyha grzech. Kusi cię, lecz ty masz nad nim panować”.
Grzech mąci zdrowy rozsądek, powoduje niepohamowane pożądanie, dominuje, rozregulowuje umiarkowane korzystanie ze zwykłych ludzkich czynności (jedzenie, picie, seks itp.). Drąży całą osobowość ludzką, pęta w sidła przymusu.

Grzech jest zatem czynnikiem aktywującym człowieka w stronę złamania wszystkiego co właściwe i prawe. Aktywuje człowieka wyłącznie w celu złamania prawa. Jest kwintesencją zła i przyczyną wszelkiego zła.

List Jakuba 1, 12-17
„ Błogosławiony mąż, który wytrwa w pokusie, gdy bowiem zostanie poddany próbie, otrzyma wieniec życia, obiecany przez Pana tym, którzy Go miłują. (13) Kto doznaje pokusy, niech nie mówi, że Bóg go kusi. Bóg bowiem ani nie podlega pokusie ku złemu, ani też nikogo nie kusi. (14) To własna pożądliwość wystawia każdego na pokusę i nęci.. (15) Następnie pożądliwość, gdy pocznie, rodzi grzech, a skoro grzech dojrzeje, przynosi śmierć. (16) Nie dajcie się zwodzić, bracia moi umiłowani! (17) Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności.”

Każdy człowiek, zanim popełni dowolne wykroczenie wie gdzie jest granica. Wie też, że przekroczenie tej granicy jest złe, niewłaściwe, prowadzi do zniszczenia, nawet jeśli wychował się w warunkach skrajnie patologicznych, ma świadomość pewnych granic moralnych.

Każdy wie, że pornografia jest grzechem, złem, zanim kiedykolwiek zetknie się z nią osobiście. Wie, że wchodzenie w nią jest przekraczaniem granicy moralnej czystości. Gdy człowiek decyduje się sięgnąć po pornografię i zerwać granicę, wzrasta w nim pożądanie, które po pewnym czasie przejmuje kontrolę nad myślami, ciałem, zmysłami. Ekspansja grzechu obejmuje całą osobowość. Gdy człowiek zdecydował się zburzyć ostrzegawcze słupy graniczne, grzech wkroczył jako dominator, okupant. Teraz to on decyduje jak daleko należy poszerzać granice! Doprowadzi wreszcie do tego, że zniesie wszelkie granice. Nie pomogą już deklaracje: „już nigdy więcej!”. Rozwiązłość wgryza się w postępowanie człowieka, który jej na to pozwolił. Całkowita degeneracja osobowości – to ostateczny cel grzechu. Grzech nie potrafi inaczej. Niczym żywy organizm posiadający w swoim DNA kod budujący odpowiednie białka, grzech w swojej istocie ma wkodowaną informację zarządzającą całkowite zniszczenie!

Każdy wie, że upijanie się jest złe, zanim sięgnie pierwszy raz w życiu po kieliszek alkoholu. Wie, że wchodzenie w upojenie alkoholowe jest przekroczeniem granicy, na której widnieją znaki ostrzegawcze! Wie, że pijaństwo jest tożsame ze złem. Gdy człowiek mimo to polubi picie alkoholu, potęguje się w nim chęć przekraczania kolejnych granic. Doprowadza to do zupełnego zniewolenia. Gdy człowiek wikła się w sieci, gdy węzły zaciskają się na szyi, nogach, rękach, nie jest już w stanie uwolnić się o własnych siłach.

Grzech zniewala i związuje, a następnie niszczy. Potrzebuje jednak uaktywnienia przez działanie człowieka, aby ukazać ogrom swojej grzeszności!

List do Galacjan 5, 17-21
    „Ciało bowiem do czego innego dąży niż duch, a duch do czego innego niż ciało, i stąd nie ma między nimi zgody, tak że nie czynicie tego, co chcecie. Jeśli jednak pozwolicie się prowadzić duchowi, nie znajdziecie się w niewoli Prawa. Jest zaś rzeczą wiadomą, jakie uczynki rodzą się z ciała: nierząd, nieczystość, wyuzdanie, uprawianie bałwochwalstwa, czary, nienawiść, spór, zawiść, wzburzenie, niewłaściwa pogoń za zaszczytami, niezgoda, rozłamy, zazdrość, pijaństwo, hulanki i tym podobne. Co do nich zapowiadam wam, jak to już zapowiedziałem: ci, którzy się takich rzeczy dopuszczają, królestwa Bożego nie odziedziczą.”

Choroba – definicja

Choroba jest takim stanem organizmu, kiedy to czujemy się źle, a owego złego samopoczucia nie można jednak powiązać z krótkotrwałym, przejściowym uwarunkowaniem psychologicznym lub bytowym, lecz z dolegliwościami wywołanymi przez zmiany strukturalne lub zmienioną czynność organizmu. Przez dolegliwości rozumiemy przy tym doznania, które są przejawem nieprawidłowych zmian struktury organizmu lub zaburzeń regulacji funkcji narządów.

Jest to więc pewne fizyczne upośledzenie, dysfunkcja ciała, organów wewnętrznych, wszelkiego rodzaju uszkodzenia tych organów. Ogólnie mówiąc choroba jest zaburzeniem funkcjonowania organizmu.

Choroba może być skutkiem grzechu, lecz równie dobrze może nie mieć z grzechem nic wspólnego! Przywołajmy tu przykład Joba, lub ślepego od urodzenia, którego uzdrowił Jezus.

Choroba więc nie potrzebuje aktywności człowieka - złej czy dobrej. Często przytrafia się tym, którzy na to nie zasługują. Lecz bardzo często taż ujawnia ich szlachetny charakter!

Śmierć nie jest karą za chorobę!

Nazwanie grzechu chorobą jest zatem usprawiedliwieniem samego grzechu. Nie można mylić przyczyny ze skutkiem. Na domiar złego sama przyczyna zła – grzech jest ciągle wiązany z chorobą, co jest niewłaściwe. Grzech, aby zniszczyć człowieka nie potrzebuje koniecznie choroby.
Zaś choroba jest często niezależna od grzechu, a wręcz jest powodem szlachetnego postępowania człowieka, czego nigdy, ale to nigdy nie można powiedzieć o grzechu!

Grzech to zbrojny mocarz, który zakuwa człowieka w żelazne dyby. Aby go zwyciężyć, człowiek potrzebuje całym sercem szukać i zwrócić się do kogoś, kto jest silniejszy od grzechu. Ludzka dusza zgnębiona wyniszczającym działaniem grzechu potrzebuje kogoś, kto nie tylko dysponuje nieograniczoną mocą ale też całym sobą kocha i jest gotowy do poświęcenia, w każdej chwili jest gotowy do pomocy, jest cierpliwy, wyrozumiały, pełen współczucia, miłości.

Takim właśnie jest Jezus Chrystus, który umarł jako człowiek...

Lecz potem zmartwychwstał...

I dzisiaj żyje... Tu i Teraz!   

piątek, 27 maja 2011

B o g a c i  i  Ż e b r a c y

Ewangelia Łukasza 16, 19-30


Był człowiek bogaty...

  Bogactwo! Świat oferuje tak wiele. Piękne kosztowne tkaniny, przepych. Katalogi żądające uwagi naszych oczu czarują luksusem pieszczącym wszystkie nasze zmysły. Piękne domy, samochody; obszerne wygodne sypialnie, baseny, łazienki,
pokoje pełne światła są dla ciebie!
Zasługujesz na to!
Oddaj swoje siły, serce, talent, całego siebie dla zdobycia splendoru, sławy, pieniędzy - tego wszystkiego czego dusza zapragnie. A potem ucztuj, spijaj nektar i rozkoszuj się ambrozją blichtru. Wszystkie zabawki świata będą napawać cię nieprzerwaną radością i uznaniem w oczach wszystkich... naprawdę wszystkich. Nie będziesz brudził rąk tym co niskie, gdyż zniknie ono z zasięgu twojego wzroku. Ty będziesz patrzył wysoko, będziesz tym zacnym i cenionym, będziesz w gronie zacnych i cenionych... bogatych. Nie będziesz zniżał oczu na to co pełza pod twymi nogami... nie... ty będziesz unosił się nad pełznącymi w prochu codzienności. Twój świat będzie światem bogów. Lecz czy twój nektar da ci naprawdę nieśmiertelność, a ambrozja napełni twoje ciało rozkoszą na wieki?


Był też pewien żebrak...

   Przy śmietnikach zbierają się przegrani, niedouczeni, godni pogardy, gdyż ich ograniczony niski stan nie daje im prawa wejścia w grono wspaniałych, bogatych ludzi, którzy wiedzą jak chłonąć pełną piersią z dobrodziejstw świata. U wrót przybytków nieustannego pasma korzystania i radości leżą owrzodzeni żebracy, łachmany ludzkie. Biedacy, tkwiący na miliardach wysp nędzy, dziwiący się na widok otaczającego ich oceanu bogactwa. Tkwią na swych wyspach, gdyż przepływające luksusowe statki totalnie pieszczą potrzeby swych pasażerów. Żaden z nich nie potrafi zniżyć oczu i siebie... jest całkowicie zaspokojony.
Żebracy znajdujący przyjaciół wśród bezdomnych psów, które wyczuwają ich zapach rozpaczy.


I stało się, że umarł żebrak...
Umarł też bogacz i został pochowany...


Żebrak zaznał końca cierpienia.
Bogacz doświadczył końca rozkoszy.

   Czas trwania cierpienia u jednych i czas trwania rozkoszy u drugich zdaje się nigdy nie skończyć, lecz oto nagle dobiega kresu, dramatycznie kurczy się w jednej chwili. Wydarzenia minione okazują się być chwilą, mgnieniem, nieuchwytnym wspomnieniem.

Bóg ostatecznie odsłania siebie przed jednymi i drugimi. Oczekuje z darem wieczności.

   Bogacz stracił wszystko co miał, pozostała mu wieczna rozpacz. Jego serce i ciało może czerpać radość i rozkosz tylko... tylko z nektaru i ambrozji, których dostarczał mu władca tego świata. Został pochowany w prochu z którego czerpał radość. Nie zostało nic... wieczna, straszna, niewyobrażalna rozpacz.

   Żebrak opuścił świat, miejsce jego rozpaczy, kaźni. Opuścił świat uwalniając się od niego. Rozsypały się kraty trzymające go w więzieniu wiele lat. Wolność wieczności stoi przed nim otworem, nieustanna radość, rozkosz bez końca, błogość niewyobrażalna, nieśmiertelna.

Czy ktoś powie, że Bóg jest niesprawiedliwy?



(19) A był pewien człowiek bogaty, który się przyodziewał w szkarłatne szaty i kosztowne tkaniny i co dzień wystawnie ucztował. 
(20) Był też pewien żebrak, imieniem Łazarz, który leżał u jego wrót owrzodziały. 
(21) I pragnął nasycić się odpadkami ze stołu bogacza, a tymczasem psy przychodziły i lizały jego rany. 
(22) I stało się, że umarł żebrak, i zanieśli go aniołowie na łono Abrahamowe; umarł też bogacz i został pochowany. 
(23) A gdy w krainie umarłych cierpiał męki i podniósł oczy swoje, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. 
(24) Wtedy zawołał i rzekł: Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nade mną i poślij Łazarza, aby umoczył koniec palca swego w wodzie i ochłodził mi język, bo męki cierpię w tym płomieniu. 
(25) Abraham zaś rzekł: Synu, pomnij, że dobro swoje otrzymałeś za swego życia, podobnie jak Łazarz zło; teraz on tutaj doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. 
(26) I poza tym wszystkim między nami a wami rozciąga się wielka przepaść, aby ci, którzy chcą stąd do was przejść, nie mogli, ani też stamtąd do nas nie mogli się przeprawić. 
(27) I rzekł: Proszę cię więc, ojcze, abyś go posłał do domu ojca mego. 
(28) Mam bowiem pięciu braci, niechaj złoży świadectwo wobec nich, aby i inni nie przyszli na to miejsce męki. 
(29) Rzekł mu Abraham: Mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają. 
(30) A on rzekł: Nie, ojcze Abrahamie, ale jeśli kto z umarłych pójdzie do nich, upamiętają się. 
(31) I odrzekł mu: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, też nie uwierzą. 

Ewangelia, która zbawia każdego człowieka  
1 Koryntian 15,1-11

 (1) A przypominam wam, bracia, ewangelię, którą wam zwiastowałem, którą też przyjęliście i w której trwacie, 
(2) i przez którą zbawieni jesteście, jeśli ją tylko zachowujecie tak, jak wam ją zwiastowałem, chyba że nadaremnie uwierzyliście. (3) Najpierw bowiem podałem wam to, co i ja przejąłem, że Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism 
(4) i że został pogrzebany, i że dnia trzeciego został z martwych wzbudzony według Pism, 
(5) i że ukazał się Kefasowi, potem dwunastu; 
(6) potem ukazał się więcej niż pięciuset braciom naraz, z których większość dotychczas żyje, niektórzy zaś zasnęli; 
(7) potem ukazał się Jakubowi, następnie wszystkim apostołom; (8) a w końcu po wszystkich ukazał się i mnie jako poronionemu płodowi. 
(9) Ja bowiem jestem najmniejszym z apostołów i nie jestem godzien nazywać się apostołem, gdyż prześladowałem Kościół Boży. 
(10) Ale z łaski Boga jestem tym, czym jestem, a łaska jego okazana mi nie była daremna, lecz daleko więcej niż oni wszyscy pracowałem, wszakże nie ja, lecz łaska Boża, która jest ze mną. (11) Czy więc ja, czy oni, to samo opowiadamy, i tak uwierzyliście.

1 Koryntian 1, 18-31 i 2, 1-16

(18) Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą. 
(19) Napisano bowiem: Wniwecz obrócę mądrość mądrych, a roztropność roztropnych odrzucę. 
(20) Gdzie jest mądry? Gdzie uczony? Gdzie badacz wieku tego? Czyż Bóg nie obrócił w głupstwo mądrości świata? 
(21) Skoro bowiem świat przez mądrość swoją nie poznał Boga w jego Bożej mądrości, przeto upodobało się Bogu zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie. 
(22) Podczas gdy Żydzi znaków się domagają, a Grecy mądrości poszukują, 
(23) my zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo, 
(24) natomiast dla powołanych - i Żydów, i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą. 
(25) Bo głupstwo Boże jest mędrsze niż ludzie, a słabość Boża mocniejsza niż ludzie. 
(26) Przypatrzcie się zatem sobie, bracia, kim jesteście według powołania waszego, że niewielu jest między wami mądrych według ciała, niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, 
(27) ale to, co u świata głupiego, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych, i to, co u świata słabego, wybrał Bóg, aby zawstydzić to, co mocne, 
(28) i to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, wybrał Bóg, w ogóle to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, (29) aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym. (30) Ale wy dzięki niemu jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i poświęceniem, i odkupieniem, 
(31) aby, jak napisano: Kto się chlubi, w Panu się chlubił. 

(1) Również ja, gdy przyszedłem do was, bracia, nie przyszedłem z wyniosłością mowy lub mądrości, głosząc wam świadectwo Boże. (2) Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. 
(3) I przybyłem do was w słabości i w lęku, i w wielkiej trwodze, (4) a mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc, 
(5) aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej. 
(6) My tedy głosimy mądrość wśród doskonałych, lecz nie mądrość tego świata ani władców tego świata, którzy giną; 
(7) ale głosimy mądrość Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, 
(8) której żaden z władców tego świata nie poznał, bo gdyby poznali, nie byliby Pana chwały ukrzyżowali. 
(9) Głosimy tedy, jak napisano: Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują. 
(10) Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha; gdyż Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże. 
(11) Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży. 
(12) A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył. 
(13) Głosimy to nie w uczonych słowach ludzkiej mądrości, lecz w słowach, których naucza Duch, przykładając do duchowych rzeczy duchową miarę. 
(14) Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. 
(15) Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi. 
(16) Bo któż poznał myśl Pana? Któż może go pouczać? Ale my jesteśmy myśli Chrystusowej.

niedziela, 15 maja 2011

HUPOMONE -WIĘCEJ NIŻ CIEPRPLIWOŚĆ

Hupomone gr. - tłumaczone jako cieprliwość lub wytrwałość ma o wiele szersze znaczenie
  • wytrwałość w wysiłku, który trzeba ponosić wbrew własnej woli
  • wytrwałość w znoszeniu ciężkiego zmartwienia, w szoku walki, w obliczu nadchodzącej śmierci
  • wyraża zdolność rośliny do życia w trudnych i niekorzystnych warunkach.

W Nowym Testamencie występuje łącznie ze słowem „ucisk” (Rzym. 5,3) – „ucisk wywołuje hupomone”
Inne miejsca to: 2 Kor. 6,4; 2 Tes. 1,4; Obj. 1,9; 3,10; 13,10.
Występuje w powiązaniu z wiarą (Jak. 1,3)
w powiązaniu z nadzieją (Rzym. 15,4-5)
w powiązaniu z radością (Kol. 1,11)
w powiązaniu z celem pełnym chwały i wspaniałości (Łuk. 21,19; Rzym. 2,7; Hebr. 10,36; 2 Tym. 2,10-12; Jak. 1,12; 5,11)

Hupomone – to cierpliwość, której towarzyszy „andreia”- odwaga
Hupomone zwana jest męskim uporem w czasie próby, znoszenie próby z radością i nadzieją, z podniesioną głową.



Jak osiągnąć „hupomone”?

List do Rzymian 5, 1-5
„Uznani za sprawiedliwych więc z wiary, pokój mamy z Bogiem poprzez Pana naszego Jezusa Chrystusa poprzez którego i zbliżenie posiedliśmy (dzięki, poprzez wiarę) do tej łaski, w której stanęliśmy i chełpimy się z powodu nadziei chwały Bożej (Boga). Nie jedynie to, ale i chełpimy się w utrapieniach wiedząc, że utrapienie wytrwałość (hupomone) sprawia. Zaś wytrwałość (hupomone) wypróbowanie, wypróbowanie nadzieję, nadzieja nie zawstydza bo miłość Boga jest wylana w sercach naszych poprzez Ducha Świętego danego nam”

Król Dawid – człowiek według Bożego serca był człowiekiem który:
    • grzeszył
    • upadł
    • zawodził jako król, ojciec, człowiek, sługa Boży
    • był pełen wad i pychy
    • nieszczęścia i tragedii

Lecz mimo tego wszystkiego nie pozwolił wytrącić się ze swojego powołania bycia „człowiekiem według Bożego serca”. Poniósł konsekwencje swego grzechu, lecz przylgnął sercem do Boga i żadna siła nie była w stanie odtrącić go od miłości Bożej. Pozostał królem do końca. Pozostał w służbie do końca. Jego serce było złamane i do końca pozostało blisko Boga.

Będę miał upodobanie w moich słabościach. Kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny (w Bogu, w Jezusie Chrystusie)
2 Kor 12,9
„I powiedział mi... (Bóg do Pawła) Wystarcza ci łaska moja bo moc w bezsile dojrzewa !
Z największą przyjemnością więc raczej będę się chełpić w bezsiłach (słabościach) mych, aby zakwaterowała we mnie moc Pomazańca”



Słabość i bezsilność to nie droga do rezygnacji, lecz przeciwnie! Wtedy objawia się moc Boga!
Jak mówił Paweł: „Dlatego mam upodobanie w bezsiłach, w obrazach, w koniecznościach, w prześladowaniach i uciskach dla Pomazańca (Chrystusa). Kiedy bowiem jestem bez sił, wtedy mocny jestem!" 


IV Mojż. 12, 1-16

Zadajmy sobie pytanie i odpowiedzmy w sercu, zweryfikujmy swoją postawę. Jaka jest, lub jaka będzie moja reakcja gdy:

  • Padną przeciwko mnie oskarżenia?
  • Będą podważać moją wiarygodność jako chrześcijanina?
  • Będą mnie poniżać i wyśmiewać (lub też to robią)?
  • Gdy mnie ignorują i gardzą mną?
  • Źle o mnie mówią?
  • Gdy mówią lub będą mówić: nie jesteś wiarygodny, usuń się w cień, lub też będą ci to dawać do zrozumienia?
Jeśli to zrobiliśmy, przeczytajmy tekst z IV Mojż. 12, 1-16

Miriam i Aaron zaczęli źle mówić przeciwko Mojżeszowi. Ich serca opanowała zarozumiałość i pycha. Co mówili? Biblia mówi o tym krótko, ale można łatwo wywnioskować cały ciąg inwektyw:

  • Kim jest Mojżesz? (małomówny, surowy)
  • Czy jest lepszy od nas?
  • Przecież Bóg przemawia też do nas! W czym Mojżesz jest lepszy? (To samo Korach IV Mojż. 16,3)
  • Do Mojżesza Bóg wprawdzie mówił, ale czy Mojżesz nie zbłądził? Wziął przecież za żonę obcoplemienną kobietę!
  • Przez nas Bóg przemawia, a więc czy Mojżesz z powodu słabości nie powinien zrezygnować z przywództwa?

Co na to Mojżesz? Nic!
Biblia dopiero tutaj wspomina o jego niebywałej skromności. Cóż więc robi Mojżesz wobec potępienia ze strony tych, którzy powinni go wspierać?

  • Nie walczy o swój autorytet
  • Nie próbuje udowodnić swojej niewinności, nie broni się. (Mógłby przecież mówić o Jetro, że pobożny, o Seforze, że pokorna, o tym czego on sam wyrzekł się dla Izraela)
  • Nie obraża się
  • Znosi to w cichości

Myślę, że Mojżesz wiedział, że wszelkie argumentowanie z jego strony spotka się z jeszcze większym zacietrzewieniem. Jego tłumaczenia spowodowałyby zaplątanie sytuacji. Zainfekowane zostały serca Miriam i Aarona. Tu trzeba było ingerencji Boga. Bóg staje po stronie Mojżesza, w jego obronie. To wystarczyło, aby wygonić pychę z ich serc. A więc co zrobimy, gdy zostaniemy odrzuceni, będziemy oczerniani?
Od Mojżesz uczmy się, że ważny jest właściwy stan serca. Wtedy największe zniewagi nie wyprą nas z naszego mocnego stanowiska. 

 

środa, 11 maja 2011

Wszystko to Jego ręka uczyniła



CUDA BOGA 



























Jest pewien aspekt będący nierozerwalnie związany z człowiekiem, którego byt ma sens tylko w świecie materii. Chciałbym to wyrazić słowami jasnymi i zrozumiałymi. Aspekt opiewany i kultywowany przez wszystkie wieki istnienia człowieka. Towarzyszy mu zawsze i wszędzie. Niezrozumiały i jednocześnie oczywisty. Niosący piękno, zachwyt i życie, lecz również zmieniający się w cuchnące bagno, pełne trujących wyziewów. Porywający całą ludzką zmysłowość: dotyk, wzrok, słuch, powonienie, smak. Jest symbolem doskonałej jedności, lecz oto wywołuje rozpad, szaleństwo i pomieszanie. Prosty i subtelny. Przewrotny i bezczelny. Delikatny i dyskretny. Brutalny i bezwstydny. Darzący życiem - wywołujący śmierć. Jest uświęcony - jest przeklęty. Jest dobry - jest zły. 
Pośród wszystkich istot żyjących na ziemi, w świecie materii tylko człowiek powoduje w tej kwestii tak wielkie zamieszanie.
Ten aspekt to SAM człowiek: Mężczyzna i Kobieta.
Największy z cudów Boga!  

sobota, 7 maja 2011


Stare i Nowe


    Z duchowego punktu widzenia świat to pustynia, gdzieniegdzie okraszona jakąś rodzynką oazy, namiastką duchowej wody. Niektórzy ludzie próbują na niej budować swoje dzieła, imperia. Inni starają się zapewnić jakiś spokojny zakątek, dla siebie i swoich bliskich. Są wreszcie tacy, którzy mówią o Bogu, a nawet zalecają służyć mu. Opowiadają oni, że Bóg znajduje się na skraju pustyni. Ludzie, którzy pragną go znaleźć, podążają we wskazanym kierunku. Znajdują tam potężny monolit skalny, ścianę sięgającą wszechświata i zasłaniającą cały widnokrąg.
     Był pewien człowiek, który również chciał służyć Bogu. Kiedy znalazł się przed ścianą, zobaczył, że niektórzy wspinali się bez asekuracji, raniąc swoje dłonie i stopy na ostrych krawędziach, inni używali lin i haków. Najbardziej zadziwiający był widok ludzi doczepiających sobie skrzydła, oraz używających wyrzutni w celu szybszego dostania się na wyższe partie skały, którą wszyscy nazywali Bogiem. Najbardziej szczęśliwi wydawali się wybrańcy, zdobywcy półek skalnych. Na nich zakładali swoje obozy. Utwierdzając się w swoim gnieździe, rozpoczynali swoją misję pouczania tych, którzy uczepieni skały szukają oparcia i rozglądają się za odpowiednim występem.
Mówili do nich: „Śmiało, więcej wiary, patrzcie na nas, my jesteśmy mocni, zdobyliśmy sami nasze półki skalne, gdzie możemy odpocząć!”. Nie zauważają jednak tego, że ponad ich głowami wznosi się niebotyczny monolit.
      Nasz bohater również zdecydował się rozpocząć wspinaczkę. Ponieważ nie było go stać na nic innego, użył do tego celu swojego ciała, dziękując Bogu, że dał mu ręce i nogi.
Wspinaczka była ciężka. Gdzieniegdzie występ w skale był trochę większy i dawał możliwość wytchnienia, lecz przeważnie były to ostre i płytkie krawędzie. Nie przypuszczał, że będzie to aż tak wielki mozół. Przez cały czas słyszał nawoływania wybrańców z półek skalnych „miejcie wiarę, popatrzcie na nas”. Po drodze był świadkiem kilku nieprzyjemnych scen walk pomiędzy tymi, którzy jednocześnie zdobyli półkę. Czasami ludzie odpadali od skały i spadali w dół. W jego własnej „służbie” nic się nie zmieniło, a wręcz stała się ona pełna cierpień i rozczarowań. Za każdym razem, gdy dochodził już do granic wytrzymałości, myślał sobie: „Muszę wytrwać. Muszę wierzyć. Wiem, że ty Boże widzisz mój wysiłek i mój ból. Robię to przecież dla ciebie! Wiem, że mnie widzisz i pomożesz mi. Tak! Na pewno mi pomożesz!”
   Kiedy tak myślał, duma z samego siebie pomagała w wysiłku. Lecz po jakimś czasie ręce i nogi drętwiały i odmawiały posłuszeństwa. Wybuchał wtedy płaczem i krzyczał: „Boże! Gdzie jesteś?” Odpowiedział mu tylko świst wiatru „Nie wytrzymam dłużej! Już nie wytrzymam!”. Wreszcie obolałe ręce odczepiły się od ostrych krawędzi -Rezygnuję!- westchnął i pofrunął bezwładnie w dół.
    Ocknął się czując pod plecami piasek pustyni, odwrócił głowę. Falujące rozgrzane powietrze otaczało rozmazane sylwetki podnoszących się nieporadnie ludzi. Nie był jedynym, który odpadł od skały. Większość z tych przegranych ludzi odwracała się i krzycząc w gniewie „Nie ma Boga! To mrzonki!”, odchodziła do swoich zajęć na pustyni. Lecz były tam też inne głosy. Przedtem nie zwrócił na nie uwagi, lecz zdał sobie sprawę, że słyszał je również wtedy, gdy rozpoczynał swoją wspinaczkę. Co mówiły te głosy? Wytężył słuch: „Są drzwi...”. Jeszcze raz skupił uwagę i wsłuchał się, aby nie uronić nawet słowa: „Przecież są drzwi, zostawcie wspinaczkę, można się tam dostać przez Drzwi!”
       Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Lecz jeszcze bardziej zdziwił się, kiedy rzeczywiście zobaczył przed sobą drzwi. Okazało się, że były tam one przez cały czas, lecz jego oczy nie widziały, gdyż uszy nie słuchały! Bardzo uradowany podbiegł do nich, aby przedostać się na drugą stronę. Czekała go tutaj następna niespodzianka. Drzwi nie miały klamki, a na dodatek, były zamknięte. Wziął lekki rozpęd i spróbował je wyważyć. Nic z tego. Ani drgnęły. Usiadł na piasku zrozpaczony i zaczął głośno płakać.
   -Posłuchaj mnie chłopcze! - usłyszał nagle za swoimi plecami. Odwrócił się i zobaczył lekko przygarbionego starca z długą, siwą brodą. Szedł w jego stronę powoli, podpierając się laską. Gdy się przybliżył, usiadł na leżącym obok, dużym kamieniu.
    - zamiast walić w drzwi, lepiej zobacz co jest na nich napisane.
Bohater przetarł oczy i spojrzał na drzwi. Rzeczywiście był tam krótki napis „Zbawienie przez wiarę – On zrobił wszystko”
   -Co to znaczy?- spytał starca
   -Zabawienie przez wiarę, to znaczy zbawienie przez wiarę. Nic innego- uśmiechnął się staruszek
   -Ale ja przecież wierzę! Dlaczego te drzwi są zamknięte?
   -Drogi chłopcze- tutaj nie obowiązują prawa, których nauczyłeś się podczas wspinaczki po skale. W kogo wierzyłeś, gdy wytężałeś wszystkie siły?
   -W Boga! Wierzyłem w Boga – nasz bohater zaczął się trochę niecierpliwić
   -Tam na skale- starzec spojrzał na niego spokojnie – wierzyłeś w siebie, wierzyłeś w swoją wolę, w swoje siły. Byłeś dumny ze swojego poświęcenia. Tak naprawdę, chciałeś błyszczeć przed wszystkimi na jednej ze zdobytych przez siebie półek skalnych.
Rzeczywiście, w tym momencie coś się otwarło w jego głowie, wpuszczając więcej światła.
   -Jeśli chcesz być zbawiony przez Boga – ciągnął starzec – otwórz całe swoje pragnące serce przed Tym, który dla ciebie stał się człowiekiem. Bóg we własnej osobie przyszedł na pustynię, aby złożyć tam swoje własne życie za ciebie. To On sam przygotował dla ciebie drogę do Boga. Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, Syna Boga i będziesz zbawiony. Czym jest wiara? Jest ona pewnością (Hebr. 11,1) A czym jest pewność? Czy widząc szarość nieba zwiastującą nadchodzący po nocy poranek, próbujesz jeszcze wmawiać sobie, że zza horyzontu wyjrzy słońce? Czy nie jesteś tego pewien? Głęboko w swoim duchu – wiesz! Wiesz, że Chrystus Jezus dał ci swoje życie, abyś żył na wieki! A dlaczego wiesz? Bo On to powiedział! On jest zapowiedzią nadchodzącego dnia i żadna siła na tym świecie nie powstrzyma wschodzącego słońca!
Drzwi się otwarły. Nasz bohater klęczał na przemian śmiejąc się i płacząc. Starzec gdzieś zniknął, lecz on zobaczył za drzwiami Chrystusa Jezusa, Pana i Króla ukrzyżowanego. Niepojęta ulga i pokój, spływające na jego serce, rozrywały więzy strachu i potępienia. Po raz pierwszy w życiu mógł powiedzieć – Sam Bóg zbliżył się do mnie! Chwała! Chwała! Chwała! Był szczęśliwy.


    Przez bardzo długi czas nasz bohater cieszył się swoim zbawieniem. Odchodził na pustynię, aby powiedzieć innym o swoim szczęściu, potem znowu przychodził pod krzyż, aby nabrać sił przed następnym wyjściem na pustynię. W pewnym momencie doszedł do wniosku, że teraz już wie jak powinien służyć Bogu. Teraz przecież jego wiara jest mocna. Mógłby przecież z nowymi siłami spróbować zdobyć największe półki skalne. Tym razem był mądrzejszy, zaopatrzył się w haki i liny, oraz odpowiedni ekwipunek alpinistyczny – Pełna inżynieria! - krzyknął z triumfem.
      Teraz dopiera można było powiedzieć o profesjonalizmie! Wspinaczka szła szybko i sprawnie. Już z dołu upatrzył sobie potężną półkę skalną i postanowił ją zdobyć. Udało się! Założył tam obóz. Wiedział jak pouczać innych! Muszą przecież tylko wierzyć! A potem tak jak on mogą działać! Był pewny, że może im wskazać właściwą drogę. Był dumny ze swojej półki skalnej. Miał z niej piękny widok na całą pustynię!
   Minął jakiś czas. Na półce skalnej, która stała się jego twierdzą, zaczęło brakować wody i pożywienia. Do tej pory ludzie wspinający się po skale, których nauczał, z wdzięczności dzielili się z nim swoim prowiantem. Lecz nagle źródło jego zaopatrzenia zaczęło wygasać, a na dodatek jego ubranie starzało się i poczęło pruć. Nie miał innego wyjścia. Zamknął na kłódkę swoją półkę i zszedł na pustynię. Od tej pory był raz na pustyni, raz na półce. Zaangażował się w przeróżne działalności. Będąc jednak na pustyni nie mógł uniknąć kontaktu z błotem i brudem. Pamiętał, że pod krzyżem swojego Pana może się ponownie umyć. Działalność na pustyni pochłonęła go jednak do tego stopnia, że coraz mniejszą uwagę przykładał do faktu, że się brudzi. Aż wreszcie zauważył coś, co go przeraziło. W jego wnętrzu nasilała się pewna zła skłonność, pchająca go w stronę brudnych rzeczy. Było to coraz mocniejsze. Grzech następował za grzechem. Nie pomagały deklaracje poprawy. Przysiągł nawet sobie, że zupełnie skończy z działaniami na pustyni, będzie służył Bogu na swojej półce skalnej. Lecz mimo to, że tam nie miał okazji popełniać grzechów i brudzić się, chęć czynienia grzechu pozostała w nim. Jakaś diabelska siła działająca w jego ciele ciągnęła go do grzechu! Z jękiem rozpaczy zawołał „O Boże! Przecież nie chcę grzeszyć! Panie Jezu, pomóż mi!” (Rzym. 7, 7-25). Płakał, i płakał, i płakał. Nie czuł się godny służyć na swojej półce. Zszedł na pustynię i bardzo długi czas po niej błądził. Nie czuł się jednak godny przyjść do Pana i pod krzyż. Zrozumiał, że jest nędznym grzesznikiem. Co za rozpacz! Pewnego dnia, gdy siedział otępiały w namiocie swojego przyjaciela, słuchał od niechcenia jak ten opowiadał ze śmiechem o jakimś, jak to nazywał, nawiedzonym człowieku, który wygłaszał jakieś dziwne poselstwo na pustyni, mówił „Czy wiecie, że za pierwszymi drzwiami i za krzyżem, są następne drzwi?!”. Gdy to usłyszał, oprzytomniał.
    -Jak to! - krzyknął
   -To co słyszałeś- roześmiał się przyjaciel, ale gdy spojrzał na naszego bohatera, zamilkł i z otwartymi szeroko oczami patrzył jak jego gość w szaleńczym pędzie biegnie przez pustynię w kierunku krzyża.
   Człowiek biegnąc, bił się z własnymi myślami. Przecież wiem dobrze, że tylko się łudzę. Tam przecież nie ma żadnych drzwi, pamiętam doskonale. Istotnie, gdy przybiegł na miejsce, stwierdził to co zawsze – w pustej grocie stał jedynie stary, szorstki krzyż, za nim nie było nic. Niespodziewanie pojawił się obok niego znajomy staruszek.
     -Mamy kłopoty?!- powiedział, uśmiechając swoim zwyczajem.
     -Kłopoty!- powiedział z goryczą w głosie- to tragedia, a nie kłopoty!
Usiadł zły i zbuntowany na kamieniu.
   -Zdawało mi się, że czegoś szukasz.... może jakichś drzwi?- starzec pogładził swoją srebrną brodę z zadowoleniem- to dobrze! To bardzo dobrze!
    -Co jest dobrze?- mruknął poirytowany nasz bohater- tam przecież nie ma żadnych drzwi.
    -Masz rację- odparł – jeśli będziesz próbował ominąć krzyż, nigdy ich nie znajdziesz
    -Ominąć krzyż?
    -Tak! Do następnych drzwi możesz dostać się tylko w jeden sposób. Musisz przejść przez krzyż!
    -Jak to?
    -Przypomnij sobie jak zostałeś zbawiony.
    -Przez wiarę- odpowiedział bez chwili wahania
    -Tak, przez wiarę. Potem byłeś szczęśliwy, mówiłeś wszystkim, że jesteś zbawiony i że oni też mogą być zbawieni. To było bardzo dobre. No i wreszcie przyszło ci do głowy, że możesz służyć Bogu...
    -Czy uważasz, że to było złe?- człowiek przerwał gwałtownie.
Starzec zamyślił się, patrząc w stronę krzyża
   -Musisz zrozumieć jedną rzecz- powiedział poważnie – kiedy zostałeś zbawiony, otrzymałeś cząstkę Ducha Bożego (Efez. 4,24; Kor. 5,17). Stałeś się częścią Chrystusa. Lecz jest też w tobie stary człowiek, którego natura uwikłana jest w grzech.. Jest on pełen chorych ambicji, odstępstwa, buntu. Tak naprawdę kiedy postępujesz zgodnie z jego pożądliwościami utożsamiasz się z nim. Jednocześnie nie masz siły przeciwstawić się. Gdy mu się poddajesz, mając jednocześnie w umyśle świadomość tego co słuszne i dobre, następuje bolesne rozdarcie. Stary człowiek dąży całą siłą swojej natury ku złu, nowy człowiek pragnie całą siłą swojej natury dążyć ku dobru. Czy można odnowić spróchniałe drzewo? Jeśli korzeń jest zły i zepsuty, to czy można oczekiwać dobrych owoców? (Mat. 12, 33-35). Czy Duch Boży musi w mozole wytwarzać dobre owoce? Nie! To wynika z Jego natury! Dziękuj Bogu, że wtedy, gdy zostałeś zbawiony otrzymałeś czystego, dobrego Ducha Świętego, który brzydzi się złem i który ze swojej natury wydaje dobre owoce. Czy rozumiesz istotę konfliktu, który rozgrywa się w tobie?
   -Ale jak mam przezwyciężyć tego starego człowieka?- krzyknął zrozpaczony bohater.
   -Przestań udowadniać sobie, że jesteś dobry- odpowiedział starzec
   -Mam zrezygnować?- pytał zdziwiony
   -On po prostu musi umrzeć, tutaj na krzyżu. Jest zupełnie nieprzydatny i nieużyteczny w Bożym Królestwie (Efez. 4,17-24; Rzym. 6, 1-14). Ten który jedynie jest użyteczny w Ciele Chrystusowym to ten, który się z Niego narodził. Wszystko co się z Niego nie narodziło musi umrzeć. Na drugą stronę krzyża, do zmartwychwstania powstanie tylko ten nowy, narodzony z Ducha człowiek. Lecz aby nastąpiło zmartwychwstanie po tamtej stronie, z tej strony musi nastąpić śmierć. Twoja śmierć! Twój Pan Chrystus Jezus ofiarował swoją krew, aby obmyć cię z grzechów. Jednak Jego krew nie zdoła zmienić starego człowieka. On musi zostać przybity do krzyża! Razem z Panem Jezusem Chrystusem musisz być ukrzyżowany. Nic ze starego nie nadaje się do nowego. Chciałeś służyć Bogu w starym odzieniu. Przyjąłeś nowe wino do starego bukłaka. Nic dziwnego, musiało go rozsadzić.
   -Jak się to może stać, w jaki sposób mogę zostać ukrzyżowany z Panem Jezusem?
  -Tak samo jak zostałeś zbawiony- odparł starzec- przez wiarę. Tutaj jednak następuje kolejny krok, poddanie się Duchowi! Za każdym razem- pomiędzy starym i nowym- musi nastąpić poddanie się, komu się poddasz, ten zapanuje nad tobą. Do tej pory walczyłeś własną mocą i wolą swojego umysłu. Upadłeś! Wiara nie ma nic wspólnego z twoimi zmysłami. Nigdy też nie wytworzysz jej w psychologiczny sposób. Ona jest dana w odpowiedzi na pragnące serce (Judy 1,3; Mat. 14, 27-29). Tak samo jak jesteś przekonany i pewny, że zostałeś w Chrystusie zrodzony jako nowy człowiek, tak samo bądź pewny, że razem z Nim umarłeś i zostałeś już pogrzebany (Rzym. 6, 3-5; Gal. 2,20; Gal. 5,24; Rzym 6, 11; Kol 1, 22-23). I razem z Nim powstałeś z martwych. Duch Boży, który mieszka w tobie jest gwarantem, że będziesz żył Bożym życiem i stałeś się uczestnikiem boskiej natury – następuje to przez narodzenie, nie przez wytworzenie (Efez 1, 3-14; 2 Pt. 1, 1-4)
    Już czas najwyższy, abyś przeszedł przez krzyż!
Światło, które nastąpiło rozproszyło mgłę sprzed oczu naszego bohatera. Zobaczył drzwi! Następne drzwi! Był napis! Co tam było napisane?
Izaj. 55, 8-9 „Bo moje myśli, to nie myśli wasze, a drogi moje, to nie drogi wasze – mówi Pan- Lecz jak niebiosa są wyższe niż ziemia tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze”
Zach. 4, 6 „Takie jest słowo Pana... Nie dzięki mocy, ani dzięki sile, lecz dzięki mojemu Duchowi to się stanie”
   -I jeszcze na koniec – dodał starzec- chcę ci powiedzieć już teraz, że nie są to ostatnie drzwi. Będzie ich jeszcze wiele i to coraz wspanialszych i cudownych. Tylko trzymaj się Pana i uwielbiaj jego Imię, a On sam będzie to wszystko objawiał, z chwały, do chwały. Niech Pan Jezus Chrystus otworzy oczy serca naszego, abyśmy wiedzieli jak wielkie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie Jego (Efez.1, 15-19; Efez 3, 14-21)

Ps: „...Pragnącemu dam darmo...” Obj. Jana 22, 17