poniedziałek, 2 grudnia 2013


CESARZ KONSTANTYN - WIEK IV  

Dowódca Konstantyn - wyznawca boga Heliosa (boga słońca), którego, jak i wszystkie inne bóstwa pogańskie, nienawidził Bóg (patrz: zniszczenie kultu przez króla Jozjasz, 2 Księga Królewska 23.11), przystępując do bratobójczej wojny z oddziałami Masencjusza, otrzymuje wizję: na tle słońca pojawia się krzyż, pod którym widniał napis: tym zwyciężysz.
Przed przystąpieniem do walki, Konstantyn rozkazał sporządzić znak krzyża na tarczach żołnierzy. W roku 312 przy Moście Maluwijskim Konstantyn odniósł druzgocące zwycięstwo i został jedynym władcą imperium; tzw. edyktem mediolańskim z roku 313 zapewnił chrześcijanom wolność wyznania. To, że możemy mieć wątpliwości (usprawiedliwione!) czy owa wizja i namalowanie krzyży jest prawdą, czy legendą, nie zmienia faktu, że za sprawą Konstantyna nastąpiła symbioza polityki cesarstwa z chrześcijaństwem. Stolica cesarstwa zostaje w 330r przeniesiona do Bizancjum (Konstantynopola). W Jerozolimie zburzono pogańskie świątynie, a na ich miejscu Konstantyn buduje kościoły chrześcijańskie, czyniąc ze świętego Miasta Izraela miejsce religijnych pielgrzymek. Sobory zwołane pod protekcją Konstantyna mają na celu zjednoczenie Kościoła, które to zjednoczenie dla cesarza  polityka, oznaczało zjednoczenie imperium. Z tego powodu oficjalne postanowienia soborów stały się powodem do politycznych represji, mających na względzie jedność państwa.




  Aby stwierdzić jaki był prawdziwy powód przyjęcia przez cesarza Konstantyna chrześcijaństwa i odrzucenia przez niego pogańskich kultów, trzeba wziąć pod uwagę pewne znaki ówczesnych czasów, które w krótkich słowach należałoby opisać. Po pierwsze, jak już wcześniej zauważono i co jest wielokrotnie powtarzane, starożytne imperium rzymskie zostało pozbawione wewnętrznej siły; ideologia pogańskich kultów, przypominająca spasionego, leniwego bożka nie była w stanie porwać ludu i scalić cesarstwa w walce przeciwko rosnącej potędze plemion germańskich. Druga przyczyna, wynikająca z pierwszej: cesarstwo potrzebowało nowej, świeżej inspiracji; potrzebowało idei, która pobudzi do życia i zjednoczy wewnętrzne siły imperium. Po trzecie: trzeba zadać sobie pytanie, czy Konstantyn prywatnie kierował się bardziej wiarą chrześcijańską, czy strategią polityczną. Cesarz ten znał prawdę ewangelii, którą słyszał z ust prawdziwych sług Bożych; podczas swych zwycięskich wojen z Gotami i Sarmatami wystawiał namiot, gdzie odbywały się nabożeństwa chrześcijańskie; zrehabilitował wszystkich chrześcijan, którzy podczas poprzednich prześladowań zostali zesłani na ciężkie roboty w kopalniach, lub na dożywotnie przebywanie na wyspach; obdarzył duchownych wielkimi przywilejami, zwalniając ich z płacenia podatków; traktował postanowienia sądów i synodów chrześcijańskich na równi, jeśli nie powyżej świeckich. Zlikwidował miejsca kultów pogańskich, zmieniając je na świątynie chrześcijańskie. Jednakże cała ta gorliwość w umacnianiu chrześcijaństwa istotnie, mogła być podyktowana pragnieniem scementowania wewnętrznej struktury imperium, a chrześcijaństwo, którego oddziaływanie potężniało w społeczeństwie, mogło mu w tym pomóc. Z drugiej strony wiele wskazuje na to, że Konstantyn miał głęboką świadomość Bożej ingerencji w sprawy cesarstwa. Oczywiście nie można powiedzieć, że było to jednoznaczne z głębokim, prawdziwym nawróceniem. Rzymianie zawsze byli bardzo przesądni, również gdy wyznawali swoje dawne bóstwa. Nie jest też jednoznaczna postawa nowego cesarz: czy bóstwo przez niego czczone to Bóg chrześcijan, czy też bóg słońce? Konstantyn, tak samo jak jego poprzednicy, skazywał na tortury i palił ludzi żywcem, mordował tych, którzy stali mu na przeszkodzie w imię swej imperatorskiej władzy. Nie są to owoce cechujące naśladowcy Chrystusa. Układ cesarza z Kościołem utworzył zatrutą mieszankę.
 
 Obdarzając chrześcijańskich duchownych nieograniczonymi przywilejami, Konstantyn podzielił się z nimi, można by tak powiedzieć, swoją władzą. Wtedy doszli do głosu ci, którzy ewangeliczne prawdy, mówiące o miłości i przebaczeniu, nasycili zgryźliwym jadem, wypływającym z ich przewrotnych serc i języków. Ostrze miecza skierowane niegdyś przeciwko wyznawcom Chrystusa, zostało teraz odwrócone przeciwko heretykom, czarnoksiężnikom i wszystkim niewiernym, co było okazją do pozbycia się przeciwników. Kiedy politycy zamoczyli swe brudne ręce w świętej wierze chrześcijańskiej, nie zostali obmyci, lecz splugawili obraz Kościoła Bożego. Nie należy się dziwić biskupom chrześcijańskim działającym w I i II wieku, takim jak np. Ireneusz, że występowali przeciwko herezjom i heretykom głoszącym nauki sprzeczne z nauką Apostołów Pańskich. To samo czynił Paweł w swych listach. Lecz jedynymi sankcjami stosowanymi przez Apostołów było, poprzedzone zawołaniem do pokuty, wykluczenie odstępców ze wspólnoty chrześcijańskiej. Nigdzie w Nowym Testamencie nie znajdziemy zachęty do wymierzania kar cielesnych, nie mówiąc o skazywaniu na śmierć, a do tego właśnie w ostateczności doprowadził układ „polityk  biskup”. Wręcz przeciwnie, jeśli ktoś okazałby się być wrogiem, należało go błogosławić i modlić się o niego, aby Bóg dozwolił mu dojść do prawdy. Te nauki Chrystusa były ohydnie przekręcane i nie miały znaczenia dla tych, którzy powołując się na wiarę chrześcijańską, wszczęli w następnych wiekach wojnę z heretykami. Przy czym dla tych, którzy wysuwali się no czoło sceny politycznej, usuwanie heretyków, nader często było jednoznaczne z usuwaniem przeciwników, oraz rozszerzaniem swoich wpływów i władzy. Ostre piętnowanie herezji charakterystyczne dla Ireneusza, a także dla Apostołów Pańskich miało na celu wyeliminowanie z lokalnych wspólnot chrześcijańskich tego co fałszywe, a czego korzeniem była ludzka pycha. Odnosiło się to, podkreślmy, do wspólnot chrześcijańskich, a nie do ogółu ludności. Niestety, autorytet Apostołów, ojców apostolskich, czy apologetów wykorzystali religijni politycy w celu podporządkowania sobie całych narodów. Inicjatorem potężniejącego przez wieki odstępstwa Kościoła powszechnego, hierarchicznego, był bezsprzecznie cesarz Konstantyn.




   Sumując jednak wszystko powyższe nasuwa się jeszcze jedno, chyba najistotniejsze pytanie: Czy dzieło Konstantyna było zgodne z powziętym z góry Bożym planem? Trzeba pamiętać, że potęga, panowanie, a także upadek władców Egiptu, starożytnej Asyrii, babilońskich i perskich królów, Aleksandra Macedońskiego, czy innych, to plan Boży, który Bóg sam osobiście zamierzył i wykonał. To On jest Królem królów i Panem panów. On natchnął serca królów, aby wykonali Jego postanowienie (Obj. 17:17). A więc? Tak być musiało! Wielce doniosłym jest fakt, że rządy Konstantyna nastąpiły w następstwie upadku rządów Dioklecjana, który powziął zamiar totalnej eksterminacji chrześcijan, likwidacji wszelkich pism chrześcijańskich (masowe palenie Pisma Świętego) i wymazania wszelkiej pomięci o chrześcijaństwie. Oto upadł cesarz Dioklecjan, a na jego miejsce przyszedł cesarz, który podniósł godność chrześcijan, nakazał czcić nauki Pisma Świętego, oraz ugruntował w powszechnej świadomości pamięć o chrześcijaństwie na zawsze. To tyle, jeśli chodzi o Konstantyna. Zasiadający od roku 379 na tronie casarstwa rzymskiego Teodozjusz I Wielki ogłosił w 380r. chrześcijaństwo religią panującą. Od 395r Cesarstwo jest już podzielone przez Teodozjusza na część Wschodnią, ze stolicą w Konstantynopolu, która przerodzi się w cesarstwo bizantyjskie, oraz część Zachodnią ze stolicą w Rawennie. Dzieląc cesarstwo pomiędzy swych synów: Honoriusza (zachód), Arkadiusza (wschód) Teodozjusz Wielki nie zatwierdził prawnie dwóch odrębnych cesarstw; to raczej późniejsze wydarzenia zadecydowały o ostatecznym rozdziale. A co dzieje się z samym Kościołem? Pod opieką władców wzrasta autorytet biskupa Rzymu. Czy naprawdę zastanawia nas dlaczego na czoło wysuwa się prymat biskupa rzymskiego? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Otóż Imperium rzymskie, już z samej definicji jego nazwy, posiadało swoje serce w Rzymie. Kiedy Konstantyn przekształcił pogańskie cesarstwo, w cesarstwo chrześcijańskie, obdarzył tym samym biskupów w miastach niemal królewskim autorytetem; przy czym biskupi wielkich metropolii posiadali większą władzę, co odpowiadało administracyjnemu systemowi w cesarstwie. Tak więc zrozumiałym jest fakt, że Rzym, będący stolicą polityczną, stał się w powszechnym pojęciu stolicą chrześcijańską, co dla ówczesnych chrześcijan, pamiętających jeszcze czasy okrutnych prześladowań ze strony cesarza Dioklecjana, było wręcz zbawienne. Z tego też powodu, gdy Konstantyn założył nową stolicę cesarstwa w Konstantynopolu (nowy Rzym), doszło do ostrych konfliktów pomiędzy wschodnimi i zachodnimi hierarchiami kościelnymi; chociaż konflikty te dotyczyły kwestii wyznań wiary, ich podłożem była jednak walka o władzę i pierwszeństwo w decydowaniu w sprawach Kościoła co, jeśli na początku było umiejętnie skrywane, w późniejszym czasie ujawniło się z całą wyrazistością.




  Tak więc widzimy, że równocześnie z administracyjnym podziałem cesarstwa, następuje również podział Kościoła na grecki Wschód i łaciński Zachód. Podział w Kościele pogłębiają różnice kulturowe, liturgiczne, oraz przyjmowanych przez obie strony dogmatów. Przy tej okazji wypada zwrócić uwagę na problem fundamentalny. Mianowicie, który, lub też jaki jest ten prawdziwy, ortodoksyjny Kościół? Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że został on zbudowany na autorytecie dwunastu Apostołów i wzrastał przez przekazywanie Dobrej Nowiny. Na podstawie listów św. Pawła, oraz Dziejów Apostolskich można w prosty sposób wskazać jakie znamiona charakteryzują prawdziwy Kościół Jezusa Chrystusa. Pierwsze to: podtrzymanie w nienaruszonym stanie nauki Apostolskiej, a nauka ta zawarta jest w czterech Ewangeliach, oraz listach Apostolskich; drugie: Ecclesia Jezusa Chrystusa jest wspólnotą, w której nadrzędnym prawem i spajającą zaprawą jest autentyczna Boża miłość, będąca efektem działania Ducha Świętego w sercach wierzących w Jezusa Chrystusa. Te dwa znamiona, aczkolwiek mogą wydawać się mało precyzyjne, stanowią podwaliny prawdziwego Kościoła pod warunkiem, że są autentyczne. Właśnie to, że prawdziwy Kościół jest Duchowym Kościołem, lub inaczej Kościołem Ducha Świętego, stało się przyczyną tego, że jego prawdziwy obraz został zamazany przed światem z powodu przerostu cielesności, tzn. cielesnej mądrości. Lecz Ecclesia Pana Jezusa Chrystusa jest nieporuszona i pozostaje Duchowa, a prawda ta jest prosta i jasna dla tych, którzy zostali pouczeni przez Ducha Świętego.




A tak właśnie pisze o tym św. Paweł:
„Również ja, gdy przyszedłem do was, bracia, nie przyszedłem z wyniosłością mowy lub mądrości, głosząc wam świadectwo Boże. Albowiem uznałem za właściwe nic innego nie umieć między wami, jak tylko Jezusa Chrystusa i to ukrzyżowanego. I przybyłem do was w słabości i w lęku, i w wielkiej trwodze, a mowa moja i zwiastowanie moje nie były głoszone w przekonywających słowach mądrości, lecz objawiały się w nich Duch i moc, aby wiara wasza nie opierała się na mądrości ludzkiej, lecz na mocy Bożej. My tedy głosimy mądrość wśród doskonałych, lecz nie mądrość tego świata ani władców tego świata, którzy giną; ale głosimy mądrość Bożą tajemną, zakrytą, którą Bóg przed wiekami przeznaczył ku chwale naszej, której żaden z władców tego świata nie poznał, bo gdyby poznali, nie byliby Pana chwały ukrzyżowali. Głosimy tedy, jak napisano: Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują. Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha; gdyż Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże. Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży. A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył. Głosimy to nie w uczonych słowach ludzkiej mądrości, lecz w słowach, których naucza Duch, przykładając do duchowych rzeczy duchową miarę. Ale człowiek zmysłowy nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. Człowiek zaś duchowy rozsądza wszystko, sam zaś nie podlega niczyjemu osądowi. Bo któż poznał myśl Pana? Któż może go pouczać? Ale my jesteśmy myśli Chrystusowej.”
2 Kor.2,1-16
    Jest prawdą, że w przeciągu 200 lat, odkąd odeszli Apostołowie, ci którzy zostali postawieni jako pasterze Kościoła (biskupi) odczuwając wzrastającą odpowiedzialność zachowania w nienaruszonym stanie tego, co uważali za ortodoksyjną naukę Kościoła, dostrzegli konieczność mocnego zarysowania ram teologicznych w jakich zawierał się prawdziwy, powszechny ( powszechny = catholicae, stąd katolicki) Kościół wobec tych, którzy tworzyli schizmy. Do owych schizmatyków zaliczano m. in. donatystów głoszących m.in., że w Kościele jest miejsce tylko dla ludzi prowadzących święte życie. Fakt, że cały, powszechny Kościół stanowił mieszaninę świętych i grzesznych tłumaczono przypowieścią o pszenicy i kąkolu, jednocześnie wyraźnie potępiano wszelki rozdział (schizmę) od Kościoła powszechnego, uznanego za jedynie prawdziwy. Augustyn, który również potępiał schizmatyków był jednak zmuszony spojrzeć na problem nieco głębiej niż inni. Uświadamiał sobie, że obrona instytucjonalnego, czyli widzialnego Kościoła nie jest tym co stanowi obronę biblijnej tajemnicy Chrystusowej. Chociaż, odpierając zarzuty donatystów, upierał się przy tym, że sakramenty są formalnie ważne, bez względu na to jaki był stan moralny udzielającego sakramentów, uznanego przez Kościół powszechny kapłana, a również, że nie mają mocy oddziaływania poza Kościołem powszechnym, musiał się jednak zgodzić z tą prawdą, że ostatecznie prawdziwy, przyjęty przez Boga jest Duchowy Kościół, składający się z tych, którzy prowadzą uświęcone, odnowione przez Ducha Świętego życie. Jednak skłonny był zaznaczać, że powinni oni znajdować się w obrębie całego widzialnego Kościoła. Poza tym, jego teoria predestynacji, czyli nauki o uprzednim wybraniu przez Boga ludzi przeznaczonych do zbawienia, implikowała istnienie wybranego przez Boga ludu, którego wybranie pochodzi spoza wszelkiego, ludzkiego systemu religijnego. Trzeba przyznać, że nauczanie o wybraniu przez Boga jest w dużej mierze zgodne z Biblią. Było jednak dość często źle stosowane do rzeczywistości. Trzeba tu odrzucić dwie skrajności: głupią lekkomyślność, wypływającą z fałszywie rozumianego „przekonania o swoim zbawieniu”, oraz elitaryzm prowadzący w prostej linii do dyskryminacji. Chodzi głównie o to, aby wskazać na autorytatywność i wyższość wybrania Bożego, nad wybraniem ludzkim. Autentyczność tego wybrania poświadcza sam Duch Święty bezpośrednio w sercach wybranych, w czym utwierdza ich głoszona nauka Apostolska, czyli Ewangelia. 




Najbardziej przejrzystym, biblijnym nauczaniem na temat Bożego wybrania, w moim przekonaniu jest miejsce w 1 Koryntian 1, 26-31: 




26. Przeto przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. 
27. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; 
28. i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić,
29. tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga. 
30. Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem,   
31aby, jak to jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi."




Wybranie Boże burzy wszelkie standardy, normy i uprzedzenia ludzkie:




1 Samuela 16, 6-12:




6. Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: Z pewnością przed Panem jest jego pomazaniec.
7. Pan jednak rzekł do Samuela: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce. 
8. Następnie Jesse przywołał Abinadaba i przedstawił go Samuelowi, ale ten rzekł: Ten też nie został wybrany przez Pana.
9. Potem Jesse przedstawił Szammę. Samuel jednak oświadczył: Ten też nie został wybrany przez Pana.   
10. I Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich synów, lecz Samuel oświadczył Jessemu: Nie ich wybrał Pan.   
11. Samuel więc zapytał Jessego: Czy to już wszyscy młodzieńcy? Odrzekł: Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce. Samuel powiedział do Jessego: Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie.
12. Posłał więc i przyprowadzono go: był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd. - Pan rzekł: Wstań i namaść go, to ten."
  
    Lecz Augustyn w swym uporczywym i wierzmy, że szczerym poszukiwaniu prawdy, uległ w późniejszych swych latach zbyt wielkiemu zacietrzewieniu. Atakując schizmatyków, takich jak donatyści, posunął się w złą stronę, pochwalając i wyrażając zgodę na stosowanie państwowych nacisków, czy wręcz prześladowań innowierców. To nie było uczciwe ze strony biskupa, którego władza i autorytet uznawano powszechnie. Był to kardynalny i fatalny w skutkach błąd Augustyna, który w późniejszych wiekach wspomógł machinę „świętych wojen”. Żaden z Apostołów Pańskich nigdy nie pochwaliłby stosowania cielesnej kary dla odstępców, nigdy nie atakowałby swych oponentów, posługując się aparatem państwowym; stoi to w sprzeczności z nauką Pana Jezusa Chrystusa. Późniejsi papieże rzymscy, wprowadzający inkwizycję, z pewnością mogli czuć się usprawiedliwieni takimi oto słowami Augustyna: „błąd nie ma żadnych praw. Jeśli ktoś nie wierzy w przymusowe nawrócenie, nie wierzy w potęgę Boga. A Bóg musi swoje dziatki poddawać chłoście.” Złe zastosowanie słów z listu do Hebrajczyków! Każdy biskup, odpowiedzialny za trzodę mu powierzoną, powinien gromić grzeszników, lecz nie może uciekać się do przemocy! Bóg chłoszcze swoich synów, owszem, lecz On sam to czyni, tak jak uważa za stosowne. Nikt z ludzi nie może siadać na krześle sędziowskim przeznaczonym dla samego Boga! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz