PRZEŁOMY WIEKÓW
„Wielokrotnie
i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez
proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna,
którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także
wszechświat stworzył.
On,
który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje
wszystko słowem swojej mocy, dokonawszy oczyszczenia z grzechów,
zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach” Hebr. 1: 1-3
Rachuba
czasu, ustalona przez tradycję chrześcijańską, dzieli historię
na dwie ery: „przed narodzeniem Chrystusa” i „po narodzeniu
Chrystusa”. Czas mierzony według tej rachuby przyjęła większa
cześć dzisiejszego świata.
I chociaż niektóre narody kultywują
swe własne tradycje, to przy stosunkach międzynarodowych są
zmuszone podporządkować się ustalonym regułom mierzenia czasu.
Ostatecznie i tak nie ma to większego znaczenia jak ludzie różnych
kultur mierzą czas, gdyż należy skupić uwagę nie na miarach
dopasowanych do zdarzeń, lecz na samych zdarzeniach, które
wymuszają zastosowanie tych, czy innych miar.
Otóż w historii całej
ludzkości można zaobserwować charakterystyczne zdarzenia,
odpowiadające danemu przedziałowi czasoprzestrzennemu. Można
dowolnie dzielić tę układankę historyczną, lecz czy możliwe
jest kiedykolwiek zamknąć ją w ramy jako gotowy, zupełny obraz
będący efektem tak wielu i jakże czasem skrajnie sprzecznych ze
sobą zdarzeń?
Może
to wydawać się nieprawdopodobne, lecz istnieje już zupełny i
gotowy obraz wszystkiego co się zdarzyło i co się zdarzy. Widzimy
go nie zdając sobie z tego sprawy.
W
zamierzchłych czasach, nazywanych przez nas „Starożytnością”,
żyli ludzie dla których było oczywiste, że Ziemia, na której
żyją, jest pod władaniem istot niebieskich: bóstw czy demonów.
Aby zjednać ich przychylność, byli zdolni składać straszliwe
ofiary. Wojny były dla nich czymś naturalnym. Jedynym wybawieniem
dla tych starożytnych ludów był mądry i odważny władca. Jeśli
taki powstał, tworzył silną armię i ustalał prawa, do których
należało się stosować . Pod jego protekcją i dzięki
przestrzeganiu prawa, ludzi mogli mieć nadzieję, że nastaną czasy
spokoju dla ich rodzin. Lecz nawet jeśli pod panowaniem mądrych
władców kraj cieszył się przez pewien czas względnym dobrobytem,
to po jego śmierci, lub też śmierci jego mądrych synów (jeśli
takich miał) nadchodziły czasy wstrząsów i rozpadu. Powodem
niepokojów byli ludzie, po prostu ludzi. Ten uniósł się pychą,
zazdrościł temu, tamten nienawidził tego, ów znieważył tamtego,
polała się krew, naród porwany gniewem wszczął wojnę, uzurpatorzy
napełnili serca żądzą zdobycia władzy i bogactw, pożądliwości
cudzych własności pleniły się jak chwasty. Ludzie nie widzieli
potrzeby hamowania swych namiętności. Wtedy pojawiali się na ziemi
pewni ludzi, którzy zaczęli wygłaszać dziwne rzeczy. Mówili, że
przemawiają w imieniu Jedynego Boga. Ludzi ci, gdy przemawiali, byli
ogarnięci Duchem, który przelewając się na słuchaczy powodował
drżenie ich ciała. Niektórzy, chcąc uniknąć konfrontacji z
bolesną prawdą, uciekali, inni stali jak zamurowani, przerażeni
potęgą, która nagle ujawniała skrytości ich serc. Zdarzało się,
że w miastach, gdzie ludzie bez opamiętania popełniali nieprawość,
cały lud wraz ze swym władcą ujrzał jakby promień pochodzący od
słońca, zakrytego wciąż ciemnymi chmurami. Wtedy cały ten lud,
wraz ze swym władcą korzył się w popiele, gdyż ten promień
wystarczył, aby mogli dojrzeć swą głupotę i swój brud. Nadzieją
więc dla tych dawnych ludów było mądre prawo, mądry władca, a
ostatecznie ludzie obdarzeni niepojętym Duchem, rozdzierający
chwilowym rozbłyskiem nieprzeniknioną ciemność ogarniającą
ziemię. Lecz większość czasu niebo zakrywały ciężkie chmury,
pod którymi kotłowały się bóstwa i demony, a ludzie niedawno
oświeceni prawdą, na powrót stawali się ociemniali i powracali do
swych kultów, chcąc zjednać ich przychylność.
Czasy
te dobiegły końca, gdy Bóg Najwyższy postanowił oczyścić
niebo, aby ukazać ludziom błękit wieczności. Światło, które
zalało wówczas świat ujawniło wszelki ziemski brud. Uświadomiło
jednak ludziom, że Bóg Stwórca jest inny od bóstw i demonów,
którym dotychczas służyli. Objawienie Boga przeszyte było na
wskroś najwyższym dobrem: Miłością. Był to wstrząs dla narodów
żądających krwi. Skoro jednak sprawiedliwość żądała przelania
krwi, krew została przelana. Zabito na ofiarę niewinnego baranka,
na którego głowę złożono wszystkie przestępstwa, które
ujawniło światło z nieba. Gdy się to działo świat nie pojął
jeszcze, że oto Bóg powraca do swojej własności, odbiera należną
mu władzę i chwałę. Odtąd prawo rządzi nad przestępcami,
którzy wzgardzili Bogiem i Jego Miłością.
Mówiąc
o Bogu mamy na myśli Boga, który działał przed powstaniem
pierwszych tekstów biblijnych, działał zanim Hammurabi przyszedł
na świat, zanim Sumerowie utrwalili pierwsze piktogramy, zanim Noe
zbudował Arkę. To On wie co wydarzyło się w prapoczątkach, gdyż
to On stworzył prapoczątek. Mówimy o Bogu, który decyduje o tym co dzieje się w każdym zakątku Ziemi i Nieba.
Jeśli
zaś chodzi o człowieka ( adam
- człowiek). Patrząc
z pozycji ery atomowej, postindustrialnej, ery super szybkich
komputerów, człowiek XXI wieku odnosi się z politowaniem i
wyniosłością do owych archaicznych, nieporadnych, prymitywnych
adamów tworzących początki ludzkości. Jednakże potencjał
umysłowy jakim dysponował pierwszy adam, niczym nie różnił się
od potencjału umysłowego dzisiejszych adamów. Jedyne co różni
tych ostatnich od tych pierwszych, to zasięg poznania mechanizmów
rządzących materialnym wszechświatem. Postęp ten jest zresztą
zasługą nie tych ostatnich, lecz wszystkich, razem wziętych.
Odejmując dzisiejszym adamom cały arsenał osiągnięty przez
poznanie stworzonego świata, gdyby ogołocić ich z bogactw, których
dostarczył im ów stworzony świat, gdyby zostawić im jedynie ich
strach i niepewność, cóż by poczęli nieszczęśni! Nietrudno
zgadnąć. Słysząc nadchodzącego Boga szukaliby, jak pierwszy
adam, krzaków, aby się w nich ukryć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz