piątek, 4 sierpnia 2017

PRZEŁOMY WIEKÓW  


    „Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna, którego ustanowił dziedzicem wszechrzeczy, przez którego także wszechświat stworzył.
    
  On, który jest odblaskiem chwały i odbiciem jego istoty i podtrzymuje wszystko słowem swojej mocy, dokonawszy oczyszczenia z grzechów, zasiadł po prawicy majestatu na wysokościach” Hebr. 1:  1-3
    
    Rachuba czasu, ustalona przez tradycję chrześcijańską, dzieli historię na dwie ery: „przed narodzeniem Chrystusa” i „po narodzeniu Chrystusa”. Czas mierzony według tej rachuby przyjęła większa cześć dzisiejszego świata. 

I chociaż niektóre narody kultywują swe własne tradycje, to przy stosunkach międzynarodowych są zmuszone podporządkować się ustalonym regułom mierzenia czasu. Ostatecznie i tak nie ma to większego znaczenia jak ludzie różnych kultur mierzą czas, gdyż należy skupić uwagę nie na miarach dopasowanych do zdarzeń, lecz na samych zdarzeniach, które wymuszają zastosowanie tych, czy innych miar. 
   Otóż w historii całej ludzkości można zaobserwować charakterystyczne zdarzenia, odpowiadające danemu przedziałowi czasoprzestrzennemu. Można dowolnie dzielić tę układankę historyczną, lecz czy możliwe jest kiedykolwiek zamknąć ją w ramy jako gotowy, zupełny obraz będący efektem tak wielu i jakże czasem skrajnie sprzecznych ze sobą zdarzeń?
     Może to wydawać się nieprawdopodobne, lecz istnieje już zupełny i gotowy obraz wszystkiego co się zdarzyło i co się zdarzy. Widzimy go nie zdając sobie z tego sprawy.

   W zamierzchłych czasach, nazywanych przez nas „Starożytnością”, żyli ludzie dla których było oczywiste, że Ziemia, na której żyją, jest pod władaniem istot niebieskich: bóstw czy demonów. Aby zjednać ich przychylność, byli zdolni składać straszliwe ofiary. Wojny były dla nich czymś naturalnym. Jedynym wybawieniem dla tych starożytnych ludów był mądry i odważny władca. Jeśli taki powstał, tworzył silną armię i ustalał prawa, do których należało się stosować . Pod jego protekcją i dzięki przestrzeganiu prawa, ludzi mogli mieć nadzieję, że nastaną czasy spokoju dla ich rodzin. Lecz nawet jeśli pod panowaniem mądrych władców kraj cieszył się przez pewien czas względnym dobrobytem, to po jego śmierci, lub też śmierci jego mądrych synów (jeśli takich miał) nadchodziły czasy wstrząsów i rozpadu. Powodem niepokojów byli ludzie, po prostu ludzi. Ten uniósł się pychą, zazdrościł temu, tamten nienawidził tego, ów znieważył tamtego, polała się krew, naród porwany gniewem wszczął wojnę, uzurpatorzy napełnili serca żądzą zdobycia władzy i bogactw, pożądliwości cudzych własności pleniły się jak chwasty. Ludzie nie widzieli potrzeby hamowania swych namiętności. Wtedy pojawiali się na ziemi pewni ludzi, którzy zaczęli wygłaszać dziwne rzeczy. Mówili, że przemawiają w imieniu Jedynego Boga. Ludzi ci, gdy przemawiali, byli ogarnięci Duchem, który przelewając się na słuchaczy powodował drżenie ich ciała. Niektórzy, chcąc uniknąć konfrontacji z bolesną prawdą, uciekali, inni stali jak zamurowani, przerażeni potęgą, która nagle ujawniała skrytości ich serc. Zdarzało się, że w miastach, gdzie ludzie bez opamiętania popełniali nieprawość, cały lud wraz ze swym władcą ujrzał jakby promień pochodzący od słońca, zakrytego wciąż ciemnymi chmurami. Wtedy cały ten lud, wraz ze swym władcą korzył się w popiele, gdyż ten promień wystarczył, aby mogli dojrzeć swą głupotę i swój brud. Nadzieją więc dla tych dawnych ludów było mądre prawo, mądry władca, a ostatecznie ludzie obdarzeni niepojętym Duchem, rozdzierający chwilowym rozbłyskiem nieprzeniknioną ciemność ogarniającą ziemię. Lecz większość czasu niebo zakrywały ciężkie chmury, pod którymi kotłowały się bóstwa i demony, a ludzie niedawno oświeceni prawdą, na powrót stawali się ociemniali i powracali do swych kultów, chcąc zjednać ich przychylność.
     
   Czasy te dobiegły końca, gdy Bóg Najwyższy postanowił oczyścić niebo, aby ukazać ludziom błękit wieczności. Światło, które zalało wówczas świat ujawniło wszelki ziemski brud. Uświadomiło jednak ludziom, że Bóg Stwórca jest inny od bóstw i demonów, którym dotychczas służyli. Objawienie Boga przeszyte było na wskroś najwyższym dobrem: Miłością. Był to wstrząs dla narodów żądających krwi. Skoro jednak sprawiedliwość żądała przelania krwi, krew została przelana. Zabito na ofiarę niewinnego baranka, na którego głowę złożono wszystkie przestępstwa, które ujawniło światło z nieba. Gdy się to działo świat nie pojął jeszcze, że oto Bóg powraca do swojej własności, odbiera należną mu władzę i chwałę. Odtąd prawo rządzi nad przestępcami, którzy wzgardzili Bogiem i Jego Miłością.
   
   Mówiąc o Bogu mamy na myśli Boga, który działał przed powstaniem pierwszych tekstów biblijnych, działał zanim Hammurabi przyszedł na świat, zanim Sumerowie utrwalili pierwsze piktogramy, zanim Noe zbudował Arkę. To On wie co wydarzyło się w prapoczątkach, gdyż to On stworzył prapoczątek. Mówimy o Bogu, który decyduje o tym co dzieje się w każdym zakątku Ziemi i Nieba.
    
   Jeśli zaś chodzi o człowieka ( adam - człowiek). Patrząc z pozycji ery atomowej, postindustrialnej, ery super szybkich komputerów, człowiek XXI wieku odnosi się z politowaniem i wyniosłością do owych archaicznych, nieporadnych, prymitywnych adamów tworzących początki ludzkości. Jednakże potencjał umysłowy jakim dysponował pierwszy adam, niczym nie różnił się od potencjału umysłowego dzisiejszych adamów. Jedyne co różni tych ostatnich od tych pierwszych, to zasięg poznania mechanizmów rządzących materialnym wszechświatem. Postęp ten jest zresztą zasługą nie tych ostatnich, lecz wszystkich, razem wziętych. Odejmując dzisiejszym adamom cały arsenał osiągnięty przez poznanie stworzonego świata, gdyby ogołocić ich z bogactw, których dostarczył im ów stworzony świat, gdyby zostawić im jedynie ich strach i niepewność, cóż by poczęli nieszczęśni! Nietrudno zgadnąć. Słysząc nadchodzącego Boga szukaliby, jak pierwszy adam, krzaków, aby się w nich ukryć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz