poniedziałek, 19 września 2016




Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.

    
Całe cierpienie tego świata zostało już na wiele sposobów zbadane, zważone i nazwane. Poczucie bezpieczeństwa jest względne, cierpienie jest zapewnione. Trudno zrozumieć dlaczego. Dlaczego każdy człowiek, prędzej czy później musi zmierzyć się z nieuniknionym cierpieniem? Dla nikogo nie ma taryfy ulgowej.
  
  Każdy pragnie być szczęśliwy. Stan bytu nazwany szczęściem kryje się pod każdym obiektem marzeń, jest celem, do którego instynktownie dąży każde istnienie. Cierpienie pozornie zadaje cios życiu, które powinno być pasmem radości i błogości. Gdy cierpimy niezasłużenie, ból potężnieje. A jednak wiele przemawia za tym, że cierpienie jest naszym sprzymierzeńcem, bardzo przez nas niepożądanym szczerym przyjacielem, który nas opuszcza, gdy spełni swój ponury obowiązek względem nas. Człowiek został obdarzony umiejętnością wyrażenia rzeczy głębokich. Przywołane przeze mnie dzieła literackie nie tyle opisują tak powszechne i integralnie związane z tym światem cierpienie, co przybliżają człowieka zgniatanego imadłem absurdu, beznadziejności, niepowodzeń, klęsk, szaleńczych systemów. W cierpieniu tego świata kryje się tajemnica. Jej znaczenie wykracza daleko poza ramy trzy wymiarowej rzeczywistości.    

  Topos cierpienia zawarty jest niemal we wszystkich legendach, pradawnych ustnych podaniach, opowieściach, epopejach. Najważniejszym dziełem literackim starożytności, głęboko wnikającym w istotę cierpienia, jest biblijna księga Joba. W części pisanej prozą (1 i 2 rozdział) dowiadujemy się, że Job był sprawiedliwym, dobrym i bogatym człowiekiem, otoczonym szczęśliwą rodziną i obdarzonym przychylnością Boga. Ta idylla kończy się na skutek pewnego wydarzenia, na które Job nie miał wpływu i którego nie mógł przewidzieć. Któregoś dnia Szatan rzucił wyzwanie samemu Bogu. Zażądał sprawdzenia wierności Joba wobec Boga. Aby próba mogła się odbyć, Bóg musiałby cofnąć swoją przychylność i opiekę. Szatan mógłby wtedy dokonać swego dzieła zniszczenia. Gdy Bóg wskazuje na prawość Joba, Szatan odpowiada:

Czy za darmo jest Job tak bogobojny? Czy Ty nie otoczyłeś go zewsząd opieką wraz z jego domem i wszystkim co ma? Błogosławiłeś sprawie jego rąk i jego dobytek rozmnożył się w kraju. Lecz wyciągnij tylko rękę i dotknij tego co ma; czy nie będzie ci w oczy złorzeczył?”
(Ks. Joba 1, 9-10)

I oto Job traci wszystko: rodzinę, mienie, bogactwo. Gdy mimo to trwa w swojej wierności, zostaje ostateczne dotknięty złośliwymi wrzodami od stóp aż do głowy. Job siadł w gnoju i wziął skorupę, aby się nią skrobać.
   W części księgi napisanej w formie poematu (od 3-28 rozdziału) zastosowane rozmaite rodzaje literackie (dyskusje, mowy przypominający przemowy sądowe, mowy oskarżające i obronne, formy wierszowane, lamentacje, rozważania filozoficzne na temat cierpienia) obrazują bezkresną mękę Joba, domagającego się wyjaśnienia przyczyny swojego cierpienia. Wznosi swoje prośby do Boga, wołając głośno „Jestem niewinny!”, a następnie z goryczą dodaje: „ Wszystko mi jedno! Dlatego mówię: On gubi zarówno niewinnych jak winnych”.
Job jednak w najgłębszej goryczy swojego cierpienia pragnie przychylności Boga:

Obrzydło mi życie, toteż puszczę wodze mojej skardze i będę mówił w goryczy mojej duszy. Powiem Bogu: Nie potępiaj mnie! Objaw mi, dlaczego za mną spór wiedziesz!”
(Ks. Joba 10,1-2)

Job nie odwraca się od Boga, nie rozumie jednak sensu swego cierpienia. Nie widząc kresu męki, Job wypowiada słowa, jakie moglibyśmy usłyszeć z ust wielu skazanych na nieustanny mozół i nieszczęścia:

Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu, co śmierci czekają na próżno, szukają jej bardziej niż skarbu na roli?”

Głośno domagając się sprawiedliwego wyroku, dowodzi swojej niewinności. Trzej przyjaciele Joba, którzy przyszli mu towarzyszyć, ganią go, a wręcz dopatrują się w jego słowach zuchwalstwa, a nawet bluźnierstwa. Mowy Elifaza, Bildada i Sofara zmierzają do oskarżenia Joba. W ich wywodach przewija się taka melodia: „Jobie, gdybyś był niewinny nie zasłałby Bóg na ciebie tak strasznych nieszczęść”
Jego przyjaciele nie dopuszczają myśli, że cierpienie Joba może być czymś innym, niż pewną formą kary za grzech. Ich wywody są zgodne z filozofią powszechnie przyjętą; są poprawni w swych przewodach sądowych.

Czy Wszechmocny... karze cię z powodu twojej bogobojności i czy pozywa cię za nią na sąd? Czy to raczej twoja złość nie jest wielka i nie ma końca twoim przewinieniom?”
Ks. Joba 22, 3-5

Job nie jest też świadom istnienia szatana, jak chciałby XVII wieczny katolicki poeta Stanisław Chruściński w swojej parafrazie „Job cierpiący” wkładając w usta Joba słowa, których nie widzimy w oryginalnym tekście i które zupełnie zmieniają zasadniczą wymowę biblijnej Księgi Joba:

Przecię rozpaczy nie widzicie we mnie,
Choć mi dokucza Szatan nietajemnie...”
Od Biblii do Literatury, M. Krzysztofik, s 252

Job biblijny zawsze jest przekonany, że to Bóg powoduje jego szczęście i nieszczęście. Również mędrcy, przybywający do Joba z arabskich krain, kierują się „zasadą odpłaty”:

Zasada odpłaty to jeden z podstawowych elementów nauki mędrców starożytnego Izraela, oparty na przekonaniu, że postępowanie Boga w stosunku do człowieka zależy od czynów ludzkich – Stwórca za dobro wynagradza, a za zło karze”
Od Biblii do Literatury, M. Krzysztofik, s 258-259

Jednak Job, na podstawie obserwacji z życia ludzi, stwierdza stanowczo, że Stwórca nie zawsze kieruje się „zasadą odpłaty”. Rewidując swoje wnętrze Job mówi:

...Mojej niewinności będę bronił aż do śmierci. Podtrzymuję moją sprawiedliwość i nie puszczę jej; moje sumienie nie potępia żadnego mojego dnia.”
Ks. Joba 27, 5-6

Przyjaciele Joba są obrońcami uznanych tez, lecz nie rozumieją, że w zderzeniu z rzeczywistością, której doświadcza Job, stają się one bezużyteczne. Sprawdza się tutaj pewna prawda życiowa: punk widzenia zależy od punktu położenia. Mówi nam o tym sam Job:

I ja mógłbym mówić tak jak wy, gdybyście byli na moim miejscu; mnożyłbym przeciwko wam kwiecistą mowę i potrząsałbym nad wami głową”
Ks. Joba 16, 4

Bóg, milczący przez długi czas, gdy zabierali głos przyjaciele Joba, ostatecznie odpowiada. Nie mówi jednak ani słowa o przyczynach cierpienia Joba, lecz okazuje mu swoją potęgę. Job ma możliwość osobistego spotkania z Bogiem i to mu wystarcza. Uznaje, że wszystko co istnieje i co się dzieje we wszechświecie, jest poddane władzy Boga. Jego zamiary i myśli wykraczają poza zrozumienie człowieka. Job zrozumiał najważniejszą prawdę: dowodzenie przed Bogiem własnej sprawiedliwości jest zbędne - to Bóg usprawiedliwia. Bez względu na to co było i cokolwiek będzie, nic nie zdoła go wyrwać z ręki Boga. Poddał się Bogu i dokończył życia w szczęściu.   

   Motyw niezawinionego cierpienia jest częstym tematem w sztuce Grecji klasycznej. Jednym z przykładów jest tragedia antyczna. Arcydziełem w tym gatunku jest dramat Sofoklesa oparty na micie o Labdakidach „Król Edyp”. W wyniku codziennej obserwacji życia, myśl starożytnych Greków od najdawniejszych czasów tworzyła ideę, że każdemu człowiekowi przypada taki, a nie inny los, na mocy jakiegoś zagadkowego prawa. Każdy ma swoją, przydzielona część (moira) w ogólnym splocie zdarzeń na ziemi. Jednym z wyrazów tej myśli jest mit o rodzie Labdakidów. W Edypie skupia się przekleństwo całego rodu. Sploty wydarzeń zbliżające nieuchronnie do katastrofy, następują wbrew jego woli, a co gorsza pomimo szlachetnych, dobrych intencji Edypa. Nie można tutaj mówić o winie, o zamierzonej zbrodni. Los Labdakidów został już przypieczętowany przez bogów. Przepowiednia delficka jest nieodwołalna.

   Los człowieka jest zdeterminowany nieodwołalnym zrządzeniem. Życiem jednostki rządzi fatum, którego nie da się zmienić. Tak też próbowali wytłumaczyć starożytni Grecy pewne niezrozumiałe, niezawinione nieszczęścia spadające na życie człowieka.

  Cierpienie dotyka samotne, odizolowane istnienia, jak również spada na całe narody. Epoka romantyzmu w Polsce zostawiła nam w dziedzictwie wielkie dzieło traktujące o dziejowym dramacie polsko-rosyjskim, poemat Adama Mickiewicza „Dziady część III”. Czymś charakterystycznym w dziejach tego świata jest regionalna przemoc, nienawiść sąsiadujących nacji, wkodowana nienawiść rasistowska, nieuleczalna wrogość. Cierpienie dotyczące całego narodu polskiego, spowodowane przypisanym sąsiedztwem Rosji, w okresie zaborów próbowano w jakiś sposób uzasadnić. Adam Mickiewicz w swym poemacie po raz pierwszy ujął taką koncepcję historiozoficzną – antynomię między siłami i systemami zła i dobra – Rosji i Polski. Rosja to kwintesencja szatańskiego tyraństwa. Naród polski – jest uciskanym symbolem wolności.

Swą nienasycona żarłoczność obrócił caryzm przeciwko Polsce, czcicielce wolności”

Pigoń S., Poprzez stulecia Studia z dziejów literatury i kultury str. 204

Polska i Rosja, jak pisze S. Pigoń, to wg Mickiewicza dwa antagonistyczne pierwiastki bytu: Dobra i Zła. Despotyzm caryzmu nad narodem polskim w Dziadach cz. III ma dwa wymiary: ziemski i nadnaturalny. W wynarodowienie polskości zaangażowane są siły ziemskie: Nowosilcow i współdziałające z nim siły piekielne, demony i sam szatan. Paralelnie w sprawie polskiej występuje niszczona, przyziemna siła inteligencji polskiej reprezentowana przez więzionych filaretów i filomatów, oraz nadziemska: aniołów. Takie mechanizmy polityczne i duchowe są przyczyną dziejowego cierpienia narodu polskiego.
  Nadziemskie siły zła wkraczają podczas zmagania się Konrada z Bogiem w wielkiej improwizacji. Wiedziony złym duchem, własnym rozczarowaniem i namiętnością Konrad wyzywa Boga, aby dał mu swoją moc. Konrad unosząc się pychą twierdzi, że wie jak należy przynieść wolność znękanemu narodowi. Cofa się w ostatniej chwili przed wypowiedzeniem największego bluźnierstwa. Po stronie Konrada stają aniołowie. Dramat Konrada to pewnego rodzaju wyznanie samego poety. Mickiewicz z własnego doświadczenia wiedział, do jakiego upodlenia doprowadzał więzionych Polaków despotyzm caryzmu. Absurd nieuzasadnionych wyroków więzienia, zsyłek, tortur tak charakterystyczny dla władców Rosji, ukazany w scenie więziennej miał zawsze na celu wyniszczenie polskiej tożsamości, odebranie godności.
   Dla Mickiewicza najbardziej bolesne wspomnienia związane są z Wilnem i procesem filomatów i filaretów. Scena więzienna przybliża nam realia rosyjskiego terroru. Jan Sobolewski opowiada o zsyłkach na Sybir dzieci, torturach więziennych. Carski system rusyfikatorski uderzał w najbardziej czułe miejsca polskości.

Rusyfikatorska zaciekłość Nowosilcowa tu wydała najokazalsze owoce. Zgaszono ognisko płonące wśród młodzieży uniwersyteckiej. Zduszono systematycznie polskie szkolnictwo średnie”

Pigoń S., Poprzez stulecia Studia z dziejów literatury i kultury str. 309

Charakter rosyjskiego despotyzmu dobrze oddają słowa Nowosilcowa:

Oni to wszyscy mali, ale patrz w ich serce; -
Najlepiej ogień zgasić, dopóki jest w iskierce” Dziady cz. III sc. VIII

Podczas towarzyskiego spotkania w salonie warszawskim, jeden z patriotów polskich, Adolf opowiada historię Cichowskiego, wieloletniego więźnia carskiego systemu. Widzimy tam przejmujący obraz rozkładu ludzkiej osobowości, wyniszczenia inteligencji, zgaszenia radości z życia, zakucia duszy w niewoli strachu – Cichowski, chociaż uwolniony po wielu latach męczarni, nie jest już sobą, prześladowany jest permanentnym strachem przed carskimi szpiegami.

Lodowate serce Rosji stało się powodem bezgranicznego cierpienia milionów ludzi w dziejach tego świata. Niepokojące pytanie Mickiewicza dotyczące przyszłości Rosji:

Kraina pusta, biała i otwarta...
Czyż na niej pisać będzie palec boski...
Czyliż też Boga nieprzyjaciel stary?”
Droga do Rosji

znalazło cierpką odpowiedź w pamiętnikach Gustawa Herlinga-Grudzińskiego „Inny Świat”. Upodlenie ludzkiej godności w sowieckich obozach pracy, tak sugestywnie opisane przez jednego z więźniów, Grudzińskiego jest z pewnością dziełem totalnego zła. Granice praw człowieka są tu przekroczone do granic absurdu. Szaleństwo i bestialstwo sowieckiego systemu wydaje się być wręcz surrealistyczne. Sowietyzm funduje cierpienie nie mające końca, chciałoby się powiedzieć: wieczne, zaprojektowane w stalinowskich pokojach dla każdego człowieka, który znajdzie się w zasięgu jego działania. Destrukcja dotyczy rdzenia osobowości człowieka, należało unicestwić wszytko co jest w człowieku człowieczeństwem: uczucia, godność, miłość, inteligencję, przyjaźń, geniusz, wolność, poczucie własnej wartości i bycia potrzebnym. Jednak okazało się, że nawet tak totalne skruszenie człowieka, nie było w stanie uciszyć ognia w duszy niektórych ludzi, co pozwoliło im przetrwać. Sowiecki niedźwiedź zgruchotał kości, lecz wypuścił wiele dusz. Z pewnością jedną z nich był Gustaw Herling-Grudziński.

  Sytuację człowieka, umieszczonego w nieprzyjaznym i ciągle wrogim świecie, nakreśla uniwersalna parabola, powieść Alberta Camusa „Dżuma”. Na zło jesteśmy skazani, lecz to od nas zależy jak sobie z nim poradzimy. Jest to hołd złożony prostym ludziom, którzy wobec absurdalnego nieszczęścia, zachowują wierność zwykłej zasadzie solidarności z innymi i spełnieniu moralnego obowiązku wobec innego człowieka: zrobić to co mogą, najlepiej jak mogą.
W powieści preferowany jest egzystencjalizm, idea głosząca przekonanie, że człowiek, jako jedyny z wszystkich bytów ma bezpośredni wpływ na to kim jest i dokonując niezależnych wyborów, wyraża tym swoją wolność. Nie ma to jednak wpływu na tragedię nieuzasadnionego cierpienia, dotykającego niewinnych.
Wydarzenia opisywane są przez narratora, mieszkańca Oranu, miasta na które niespodziewanie spada plaga Dżumy. Relacjonuje wydarzenia na podstawie zapisków w swoim dzienniku, gdzie utrwalone są przeżycia prostych, zwykłych ludzi, mieszkańców przeciętnego, nieciekawego miasta. Tym narratorem jest doktor Bernard Rieux, który bez wielkich słów, szczytnych ideałów, poświęca się całkowicie ratowaniu życia ludzkiego. Gdy na miasto spada plaga dżumy, Rieux w milczeniu i bez rozgłosu wykonuje swoje obowiązki doktora, gdyż, jego zdaniem tylko taka postawa ma swoją rację wobec cierpienia ludzkiego.
  Staje również po stronie mieszkańców Oranu, zdezorientowanych po kazaniu księdza Paneloux, który chce udowodnić, że dżuma jest karą za ich grzech. Odnajdujemy tutaj analogię do zbiorowego cierpienia podczas II wojny światowej. Nie mogło być tu mowy o zbiorowej odpowiedzialności ludności Oranu, których grzechy nie różniły się od grzechów mieszkańców innych miast świata, a nawet przy całej przeciętności i zwyczajności mieszkańców Oranu, były wręcz naiwne i powszechne. Dlaczego więc spotkało ich za to tak niewyobrażalne cierpienie?
Doktor Rieux nie odpowiada na pytanie o sens cierpienia, lecz prezentuje postawę jaką człowiek powinien wobec tego cierpienia zachować.


Każdy z nas pragnąłby, aby życie oszczędziło mu cierpień, lecz jednocześnie każdy z nas podziwia tych, którzy przez nie przeszli jako zwycięscy, stali się ludźmi rozumiejącymi więcej i głębiej. Cierpienie nie tyle uszlachetnia, co wydobywa na powierzchnię to co zazwyczaj ludzie głęboko ukrywają, penetruje wszystkie motywy, weryfikuje prawdziwość wszystkich deklaracji. Pokazuje prawdę o nas i naszym świecie, o czym przekonuje nas również pozostawione dziedzictwo literackie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz